Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Mic z miasteczka . Mam przejechane 82890.50 kilometrów w tym 12637.60 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.32 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 500015 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Mic.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 54.00km
  • Teren 30.00km
  • Czas 03:29
  • VAVG 15.50km/h
  • VMAX 72.00km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Podjazdy 1300m
  • Sprzęt aaa
  • Aktywność Jazda na rowerze

VIII Strzyżowski Maraton Rowerowy - kapitalna przygoda.

Niedziela, 5 czerwca 2016 · dodano: 06.06.2016 | Komentarze 0

Jeszcze kilka lat temu znajomi rowerowi z Rzeszowa nie odpuścili by tego, a teraz- wyjebane.
Sprawdziłem stronę Cyklokarpat i okazało się że zawody są za tydzień, no to czemu nie :) Przecież nie jestem na tyle głupi, by rozpowiadać każdemu - że nie mam czasu na to ani tamto :D Tak w sumie to chyba jeszcze nie użyłem tego zwrotu - nie mam czasu..., mimo że czasem na pewno go nie mam, ale kulture się z domu wynosi czy jakoś tak.

Start z 6 sektora i cały pierwszy podjazd nie wyprzedziłem nikogo, za to mnie bardzo wiele osób... pierwsza stromizna a mi puls praktycznie się nie podniósł jadąc z blata :)

Kolejny podjazd polną drogą już gorzej, ale do hrmaxa daleko.

Zaczął się leśny teren i pierwsze zatory xD
Strumyk - większość osób przeskakuje z buta, a ja se przejeżdżam na luzie, błotna kałuża inni ślizgają, a ja na wprost na luzie:D no to mi się podoba.
Na szczycie bidon i zjazd asfaltem na Wysoką.
Podjazd łąką ok, dalej asfalt na hujowe podejście i udaje się pogadać z pewną wyjątkową Krakowianką której tak się spodobało na ubiegłorocznej Skandii że została stałym bywalcem Cyklokarpat- nieźle :)
Reszta już podjeżdżając z jej chłopakiem, a na zjeździe on czeka na nią i odjeżdżam.
Podjazd asfaltem na bufet i Herby... jakbym nieco przyśpieszał. Początek z blata, później przystawiło, a w lesie już całkiem sprawnie.
Na bufecie tylko oblewam się wodą (a przecież mogłem coś zjeść) 1,5 godziny jazdy.
Wjeżdżając w rezerwat dochodzi do czołówki mojej grupy, z wyjeżdżającą/wjeżdżającą - chcącą wjechać na drugą pętle stawką z Giga!! :D:D Strażaki nie ogarnęli, po małym karambolu wychodzę na drugie miejsce w grupie i tak sprawnie pomykamy ścieżkami nad przepaścią. Koleś jednak zawala sprawę i szarpiąc mijam po chaszczach. Dochodzę kolejną grupę i o zgrozo, delikatny zawijaś nad przepaścią po lewej i ktoś spada z roweru!! xD mijamy go udając że nie widzimy i na trudnym technicznym zjeździe osoby przede mną sprowadzają:D:D:D czekam chwilę opierając się o drzewo i gdy robi się luźniej zjeżdżam na dole mijając jednego z nich. Stromy podjazd i znów po płaskim z korzeniami. Kolejny zjazd i podejście z buta. Udaje się podejść bez postoju sprawnym tempem. Na szczycie już luźniej. Teraz śmigamy fajnym singlem wymaczetowanym w leszczynach. Dwóch przede mną, nawrót w prawo, duży kamień pośrodku ścieżki i pierwszy przystawia kołem w kamień i tak stoimy xD:D:D:D kręcę głową z niedowierzaniem:D W końcu rusza, kolejny przeprowadza, a ja objeżdżam sprawnie. Zjazd i nawrotka z niebieskiego- powrót. Mijam zamulaczy mocno ścinając zakręt po chaszczach i znacznie przyśpieszam. Małe podjazdy a ja mijam z łatwością i w połowie powrotu przystawia i wyczuwam że lada chwila może być skurcz... o nie - już? nawet nie 30-ty km. Jakiś mały podjazd prowadzę z buta nie tracąc pozycji i udaje się rozchodzić, ale ostrzeżenie srogie. Szutrówką na bufet i co mi schodzi napełnienie bidonu... no kurwa nie ma jak ani z czego.
W końcu biorę jakiegoś gościa żeby mi z kubeczków nalał. Miał 5 kubków, to tak nalewał że może z 2 trafiły do bidonu. Po chwili dopiero jakiś koleś wziął bidon i napełnił go wodą!! :((( o niee, no żenada. Chwytam 2 połówki banana i spadam.
Jedzie się fajnie, a kolejne szczyty z buta, ciągle się oszczędzając. Płaskie odcinki za to mocno i na luzie. Zjazdy łatwizna. Ogólnie bawię się świetnie nie tracąc przytomności umysłu.
Spoglądam na zegarek - 2 godziny jazdy na jakieś 34km. Połowa dystansu. Spoko, w 4 się uwinę.
Końcówka szlaku zmieniona, podobno już w ubiegłym roku tak leciało, ale nic specjalnego i tylko mały odcinek, za to wyjeżdża się bliżej Rzepnika i jest mniej asfaltu i bez podjazdu szutrówką. Bufet gdzie też ciężko o napełnienie bidonu, i biorę tylko polówkę banana...
Jak ja to objechałem na 1,5 banana, kilku cukierkach i 4 bidonach to nie wiem :D (z czego zawartość jednego posłużyła za schładzanie nóg).
Z pewnością do podjazdu na Bonarówke jechałem wyjątkowo ekonomicznie.
Zjazd na Rzepnik i to co lubię najbardziej - wstąąąążki rozwieszone po całości wyznaczające ostry zakręt. Były nawet 2 w poprzek w dodatki sporo ludzi z dzieciakami pod domem. No to jeb w nie rozrywając, robiąc ślizg!! hehe :D:D:D Niestety dalej był stromy rów więc musiałem z buta przeskakiwać. Podjazd asfaltem przez Rzepnik - no z każdym razem wydaje się stromszy i dłuższy.
Robię nawet 2 krótkie postoje tak ciężko i polewam nogi z bidonu. Zaczyna grzmieć i nadciągają z zachodu czarne chmury.
Na zjeździe szutrówką wśród odwiertów naftowych i charakterystycznego zapachu jedzie się ekstra i niesamowicie cisnę z jakimiś koksami. Asfalt w Węglówce holuje się za nimi, a gdy zaczyna się podjazd szutrówką na Bonarówke mijam zastanawiając czy dobrze robie...
Oglądam się po chwili a oni już daleko za mną!! Przede mną natomiast pojawiają się kolejni w sporej liczbie. Naliczyłem 15-18 osób które wyprzedziłem na tym podjeździe!! :D:D Rewelacja. Mijam ich jakbym jechał inny dystans.
Na szczycie bidon i nadal mijam. Zaczyna kropić. Asfalt w lesie i już konkretnie leje. Mijam jeszcze dwóch i pierwszy wpadam w nowy (stary odcinek hobby sprzed 3-4 lat).
Tutaj 8 Strzyżowski Maraton Rowerowy się kończy i zaczyna kolejny.
To już zupełnie inna jazda. Jest potwornie grząsko i ślisko. Z trudem udaje się zjechać z typkiem na tylnym kole. Gdy kończy się zjazd i zaczyna szeroka ubita szutrówka tak dociskam że moment doskakuje do kogoś przede mną a tamten znika.
W lewo na podjazd serpentynami na Bonarówke który zacząłem mocno i szybko w prawo, czując nadchodzący skurcz odpuszczam i wleke się za gościem. Krótki podjazd mokrą szutrówką no to mijam, krótki zjazd i dojeżdża się do starej trasy- powrotu.
Łapie mnie skurcz i tak tracę 5 minut bo nie chce przejść ://// ehhh czy każde moje zawody muszą się kończyć skurczem gdy kilka km do mety?? ;(;(;( no wyć się chce. Hujostwo nie chce odpuścić i jedynie rozciągając nogę ból przechodzi.
Mija mnie połowa osób które wyprzedziłem od Węglówki :/
Jade i masakra. Taka paćka polną drogą że nie idzie jechać. Spoglądam na tylną oponę to cała oblepiona. Na łańcuch - żółty cały w syfie a przedniej przerzutki nawet nie widać z gnoju ehh :/ ale się zjebało.

Gdy tylko trochę trawy i twardszego podłoża mijam kilka osób. Chce minąć kolejną, to rower driftuje i staje tyłem do kierunku jazdy :D:D
Przed zjazdem płytami udaje się jeszcze wyprzedzić i potem już w sumie nic wielkiego sie nie dzieje. Przed podejściem wąwozem Przemek z kimś jeszcze z ujebaną w połowie kierownicą :D
Na podejściu przechodzę sprawnie obok kilku osób. Na szczyt jadę i zjazd, kładka, obwodnica, meta.
No fajnie było, zaraz za metą NARESZCIE było sporo owoców i wody. Sprzęt nawet nie ucierpiał, tyle co godzinę czekania do myjki gdzie tylko delikatnie go opłukałem (nie jak ci zawodofcy, co to po takim myciu rower do rozbierania) i pojechałem nasmarować łańcuch długo kręcąc na każdym biegu i ponownie oliwiąc (nie jak Ci zafodofcy co to po myciu i posileniu się porcją pseudo rzadkiego bigosu jeszcze przez 2 godziny potrafią paradować z suchym napędem). Później jeszcze wpadł ekstra masażyk, dekoracje (nie ma to jak dekoracja giga wśród zerowej publiczności bo na dekoracje zostały same nagradzane osoby :D)
Co do masażu wiem o czym zapominałem i co chyba robi największą robotę. Ugniatanie, Walcowanie, Rolowanie - czyli oddziaływanie na te najgłębsze partie a nie tylko powierzchownie. Pani się pytała czy nie boli, a ja że nie - tłumiąc ból. Ale chyba widziała grymas twarzy no i już nie było tak mocno. Ale efekty masażu kapitalne i nogi mocno odświeżone.

Ciekawostki:
- Tym razem Gigowcy nie mijali mnie na szczycie Bonarówki!! Nie minęli mnie wcale!! Dopiero kilka minut po przekroczeniu mety Giga zaczęli zjeżdżać:) wspaniale.
- Wynik punktowy? - mimo to jakiś słaby, przeciętny, i taki jak w latach ubiegłych :/ także analizując, dumając, nic z tego nie kumam.
- Dystans hobby? No zamiast go utrudnić, jak miało to miejsce co roku, to skrócono go o jakąś 1/3 trasy... pozostawiając takie łooo-byle co. A zachowanie hobbystów na zdjęciach mówi wszystko. Jakieś durnowate machanie, gdy na mega nie ma się siły by uśmiechnąć do foto. No i tak gdy ja dojeżdżałem do pierwszego bufetu na jakimś 27km to Hobbyści zjeżdżali se do mety, rozpowiadając że ukończyli maraton xD :D:D
- Przegrana z kilkoma dziewczynami ... parodia
- Wynik paru osób - jakby skrócili trase, albo mieli w ramach silniczki... ehh pozmieniało się
- Kiedyś każdy miał o tyle porównywalny rower że były tylko koła 26 cali, a i to nieraz na łysych oponach.
Teraz gdy idzie mi jechać za jakimś typkiem na nófce 29 z długowłosymi racing nobby nicami który jadąc przede mną ślizga się na nawet nie za stromym podjeździe... to czegoś tu nie rozumiem. Strumyk - to dlaczego osoby na 29 przechodzą przez niego, gdy ja na średnim kole jadę to sobie z palcem w dupie?? No kurwaaa.... !!!!!!!!!!! To ja się nie ślizgam na średnim bieżniku Maxxisa, to dlaczego 29er na Schwablu ślizga??
- Kiedyś na podjeździe jak i płaskim, gdy dojeżdżało się do Fulla, to tak trzeba było się za nim wlec. Teraz fule już nie ustępują sztywnym i nie są zawalisinglami.
- Teraz zawalisinglami na stromych odcinkach są rowery z napędem 1x11, a takowych trochę już jest w stawce
- Jazda w drugiej części stawki... a wokoło mnie karbony, sztywne osie, jakieś naboje, batony, fiolki i inne hujstwa pomysły. Są też o kuuurwa - napędy 1x11 !! :D:D a może i 1x12... chyba bez elektryki jeszcze.
- Śmiecenie na trasie, wyjeżdżając z terenu rezerwatu. No nie włożą tej pierdolonej fiolki ani jebanego papierka z wafelka do swojej i tak upierdolonej jednosezonowej kieszoneczki tylko jeb za siebie. No kurwa huj by ich szczelił !!! 150 miejsce open... i kurwa fiolki z hujstwem im potrzebne... prze kurwy. Huj z tego że jadąc w grupie to ten pierwszy wyrzucił za siebie fiolke. Akurat każdy zajęty podziwianiem widoków wokoło.
Jebać się chce.
Też kurwa będe śmiecił !!




  • DST 13.00km
  • Teren 1.00km
  • Czas 00:33
  • VAVG 23.64km/h
  • VMAX 39.00km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • Podjazdy 100m
  • Sprzęt aaa
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rozgrzefka

Sobota, 4 czerwca 2016 · dodano: 04.06.2016 | Komentarze 0




  • DST 22.00km
  • Teren 2.00km
  • Czas 00:58
  • VAVG 22.76km/h
  • VMAX 62.00km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Podjazdy 100m
  • Sprzęt aaa
  • Aktywność Jazda na rowerze

Oswajanie

Piątek, 3 czerwca 2016 · dodano: 03.06.2016 | Komentarze 0

Już lepiej.




  • DST 20.00km
  • Teren 3.00km
  • Czas 00:51
  • VAVG 23.53km/h
  • VMAX 44.00km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Podjazdy 200m
  • Sprzęt aaa
  • Aktywność Jazda na rowerze

There is a challenge everywhere. Ride 27,5'

Środa, 1 czerwca 2016 · dodano: 01.06.2016 | Komentarze 0

Styl jazdy - ile wlezie. Styl roweru - podpuszcza do jazdy na ile wlezie.
Jednak ostatnio jakieś ciągłe zmęczenie nóg, a i przesiadka z 26 cali... dziś pozycja na 27,5 nie odpowiadała mi i nie dawało się kręcić na tyle mocno na ile bym chciał. Po 12 km ciśnięcia miałem dość. Pora się przyzwyczaić na dobre, wrócić do długiego mostka, albo udać na bikefitting.
Ostatnio boski Nino przesiadł się na 29er... i jakoś tak straciłem humor. Pojebany to niech się bawi. Jak pobawi to wróci na 27,5, a jak mu sponsor każe no to jego problem.
Wyżne, Czudec, zamek, las, Wyżne.




  • DST 52.00km
  • Teren 10.00km
  • Czas 02:08
  • VAVG 24.38km/h
  • VMAX 52.00km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Podjazdy 450m
  • Sprzęt Zimófka
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening

Wtorek, 31 maja 2016 · dodano: 31.05.2016 | Komentarze 0

Pstrągowa, deszczowe chmury więc odwrót, Zaborów, Kaczarnica, Wyżne, Żarnowa, Glinik, Zaborów, Kaczarnica, Wyżne.
Świetna jazda z zabawą w terenie. Robiąc drugi przejazd singlem wzdłuż Wisłoka starałem się wyeliminować jazdę na luzie, bo tylko powtarzając dany odcinek możemy porównać swoją jazde.
Najlepsze gdy jadąc udeptaną ścieżką przez łąke podszedłem do tego przejazdu lekceważąco... gdy zaczęło rzucać kierownicą, a koło zapadało się w każde mniejsze zagłębienie... zabrałem się do roboty :D




  • DST 15.00km
  • Teren 1.00km
  • Czas 00:39
  • VAVG 23.08km/h
  • VMAX 51.00km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Podjazdy 100m
  • Sprzęt Zimófka
  • Aktywność Jazda na rowerze

Na spokojnie

Poniedziałek, 30 maja 2016 · dodano: 30.05.2016 | Komentarze 0

By tym razem nie poniosło mnie, nie wziąłem kasku ani pampersa.
XTC wrócił z reklamacji. Okazało się że suport ok, a trzaskała tylna sztywna. Podobno wyjątkowo dobrze przenosi wszelkie stuki/póki po ramie. Wygląda na to, że to jej jedyna zaleta, bo o zapewnieniu sztywności... prosze Was. Tylne widełki spięte zwykłą szpilką są równie sztywne, o ile nie mamy siły konia.
Natomiast manetke skleili !! No prze... :D jak zobaczyłem te opary kleju na plastikach to mnie zatkało. Ciekawe kiedy to się znowu rozleci. No wtedy gdy znów w coś przydupie. Pewnie najlepszym sposobem będzie rozwalenie tego samemu śrubokrętem. Po ponownym oddaniu powinni już wymienić na nową ehh :/
Trasa na Wyżne przez górke i zjazd żółtym singlem... skok zimówką kapitalny, ale na kamieniach ... ominąłem je :D
Na deser technika (ściany) i ślizganie się ze zbocza.




  • DST 38.00km
  • Czas 01:29
  • VAVG 25.62km/h
  • VMAX 52.00km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Podjazdy 300m
  • Sprzęt Zimófka
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rozjazd- ale po co?

Niedziela, 29 maja 2016 · dodano: 29.05.2016 | Komentarze 0

Zobaczyć na spokojnie porzuconego Garbusa w Straszydlu. Czyli jazda idealna na- oblecenie tego zimófką.
Założyłem przeserwisowany Manitou i z radością czekałem aż nieco zelży upał by się przejechać - jakby nie było moim ulubionym rowerem.
Po pierwszym km chciałem wrócić i wymienić rower na Crossa. Jakże żałośnie się jeździ na 26 calowym kole!! :D Miota się bezustannie, krawężnik to za wysokie progi, do tego ogromna masa i opory toczenia najtańszych górskich opon.
Jedzie się fatalnie... tłumacze sobie że to pewnie przez zmęczenie i kontynuuje.
W Lubeni wyprzedza mnie szosa, karbonowy wideł, malutka, zgrabniutka - nie moja liga myślę se... no to huj, niech se jedzie. Grzeczny, nie machał, nie puszczał mi oczka ani nawet nie zakręcił tyłeczkiem wyprzedzając. Jedzie jakieś 200-300m przede mną i rozciąga się, jakieś machanie i gimnastykowanie - nosz kurwww:D Starszy gość, ze 30 lat pewnie i takie zachowanie. Co mała zmarszczka jak to w Straszydlu to merdając rowerem. Kadencja 2 razy szybsza niż moja... biore się za niego. Przez kilometr jeszcze go obserwuję i zbieram do ataku. Blat, z tyłu oczko wyżej by rozkręcić się i wyprzedzam baaardzo szerokim łukiem- nie dając powodu do zaczepki, gdy jestem przed akurat mała zmarszczka, oczko wyżej i maks, dalej spokojnie i nawet nie śmiem się obejrzeć. Nie sądziłem że będzie miał czelność siadać na koło. Jako że początkowo był grzeczny to tym razem nie puszczam bąka, nie pluje ani niby przypadkowo nie smarkam. Leciutko ruszam tylnym v-breakiem, sprawdzam smsy, robie ruch w stylu podciąganie stan- pulsometru którego nie miałem a on nic. Dosyć zwalniam i kręce rowerem na boki to dopiero wyprzedził. Chciał żebym jechał z nim xD pochwalił mnie pfff, ewidentnie mu się spodobałem.
Pojechał na Hermanową a ja podjeżdżam na Lecka. Wracam asfaltem po prawej od szczytu który zawsze mnie ciekawił.
Co ściana tam jest!!! :D:D v-breaki nie ogarniały i na pierwszym zawijasie zajebał bym w barierke, kolejne już bez barierek ale i nie popuszczałem klocków bo luźne kamyczki straszyły.
Powrót też bardzo mocno i nawet jest ok :) Jest forma, jest frajda- mimo małych kół.




  • DST 140.00km
  • Teren 25.00km
  • Czas 07:09
  • VAVG 19.58km/h
  • VMAX 58.00km/h
  • Temperatura 35.0°C
  • Podjazdy 1000m
  • Sprzęt Hybryda
  • Aktywność Jazda na rowerze

Przemyśl - Rzeszów

Sobota, 28 maja 2016 · dodano: 29.05.2016 | Komentarze 0

Przemyśl- Fredropol, Kalwaria Pacławicka, Arłamów, Bircza, Bachórz, Harta, Błażowa, Tyczyn, Rzeszów.

Dla mnie to była trochę szkoła życia. Dzień wcześniej myślałem sobie - po co ja to jade.
Rok temu trudnością było przejechanie 40 km ze średnią intensywnością, a teraz setka cisnąc na lajcie i to nawet bez palca w dupie kogoś w przedzie.
Dziwiło mnie jechanie podczas ulewnego deszczu. Od Arłamowa praktycznie do Birczy topiąc się. Na szczęście było tak ciepło że mokre buty ani pampers nie przeszkadzały. Tylko kelnerka kręciła nosem przyjmując mokre pieniądze:D
Fajnie było, ale pierdole takie jeżdżenie.












Fajnie uczucie- tak wyjechać spod dworca PKP w Przemyślu rowerem i dojechać sobie do Rzeszowa. Nie wlekąc się, nie ostatkiem sił, ale z pompą- drąc się na jakich wyrostków na nowiutkich szosach miotających się całą szerokością wąskiego asfaltu bo nie są wstanie utrzymać 42cm kierownicy.




  • DST 6.00km
  • Czas 00:20
  • VAVG 18.00km/h
  • VMAX 44.00km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Podjazdy 50m
  • Sprzęt Hybryda
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień przed

Piątek, 27 maja 2016 · dodano: 29.05.2016 | Komentarze 0

Na Wyżne i powrót.




  • DST 47.00km
  • Czas 01:51
  • VAVG 25.41km/h
  • VMAX 55.00km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Podjazdy 250m
  • Sprzęt Hybryda
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening

Czwartek, 26 maja 2016 · dodano: 26.05.2016 | Komentarze 0

Pstrągowa, Grodzisko, Strzyżów.
Znów udało się pocisnąć z Robertem. Ciężko jeździć z kimś na podobnym poziomie. Ciągła rywalizacja i nieodpuszczanie. Ostatnie km pasuje rozjazd zrobić, a nadal nikt nie odpuszcza :D:D:D Po rozstaniu się robię na spokojnie Wyżne.