Info
Suma podjazdów to 500115 metrów.
Więcej o mnie.
Znajomi
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2025, Grudzień4 - 0
- 2025, Listopad3 - 0
- 2025, Październik13 - 0
- 2025, Wrzesień16 - 0
- 2025, Sierpień11 - 0
- 2025, Lipiec16 - 0
- 2025, Czerwiec20 - 0
- 2025, Maj11 - 0
- 2025, Kwiecień8 - 0
- 2025, Marzec6 - 0
- 2025, Luty2 - 0
- 2025, Styczeń4 - 0
- 2024, Grudzień4 - 0
- 2024, Listopad4 - 0
- 2024, Październik12 - 0
- 2024, Wrzesień10 - 0
- 2024, Sierpień20 - 0
- 2024, Lipiec25 - 0
- 2024, Czerwiec17 - 0
- 2024, Maj22 - 0
- 2024, Kwiecień16 - 0
- 2024, Marzec12 - 0
- 2024, Luty8 - 0
- 2024, Styczeń4 - 0
- 2023, Grudzień5 - 0
- 2023, Listopad7 - 0
- 2023, Październik18 - 0
- 2023, Wrzesień29 - 0
- 2023, Sierpień24 - 0
- 2023, Lipiec20 - 0
- 2023, Czerwiec15 - 0
- 2023, Maj11 - 0
- 2023, Kwiecień11 - 0
- 2023, Marzec6 - 0
- 2023, Luty1 - 0
- 2023, Styczeń11 - 0
- 2022, Grudzień5 - 0
- 2022, Listopad10 - 0
- 2022, Październik20 - 0
- 2022, Wrzesień15 - 0
- 2022, Sierpień19 - 0
- 2022, Lipiec18 - 0
- 2022, Czerwiec20 - 0
- 2022, Maj19 - 0
- 2022, Kwiecień17 - 0
- 2022, Marzec8 - 0
- 2022, Styczeń7 - 0
- 2021, Grudzień1 - 0
- 2021, Listopad1 - 0
- 2021, Październik18 - 0
- 2021, Wrzesień17 - 0
- 2021, Sierpień18 - 0
- 2021, Lipiec23 - 0
- 2021, Czerwiec16 - 0
- 2021, Maj5 - 0
- 2021, Kwiecień5 - 0
- 2021, Marzec5 - 0
- 2021, Styczeń5 - 0
- 2020, Grudzień3 - 0
- 2020, Listopad11 - 0
- 2020, Październik9 - 0
- 2020, Wrzesień9 - 0
- 2020, Sierpień18 - 0
- 2020, Lipiec24 - 0
- 2020, Czerwiec17 - 0
- 2020, Maj19 - 0
- 2020, Kwiecień27 - 0
- 2020, Marzec17 - 0
- 2020, Luty18 - 0
- 2020, Styczeń24 - 0
- 2019, Grudzień16 - 0
- 2019, Listopad20 - 0
- 2019, Październik30 - 0
- 2019, Wrzesień27 - 0
- 2019, Sierpień32 - 0
- 2019, Lipiec26 - 0
- 2019, Czerwiec31 - 0
- 2019, Maj24 - 0
- 2019, Kwiecień21 - 0
- 2019, Marzec14 - 0
- 2019, Luty11 - 0
- 2019, Styczeń10 - 0
- 2018, Grudzień4 - 0
- 2018, Listopad16 - 0
- 2018, Październik24 - 0
- 2018, Wrzesień24 - 0
- 2018, Sierpień29 - 0
- 2018, Lipiec26 - 0
- 2018, Czerwiec27 - 0
- 2018, Maj33 - 0
- 2018, Kwiecień29 - 0
- 2018, Marzec12 - 0
- 2018, Luty3 - 0
- 2018, Styczeń10 - 0
- 2017, Grudzień14 - 0
- 2017, Listopad16 - 0
- 2017, Październik17 - 0
- 2017, Wrzesień23 - 0
- 2017, Sierpień22 - 0
- 2017, Lipiec26 - 0
- 2017, Czerwiec32 - 0
- 2017, Maj18 - 0
- 2017, Kwiecień18 - 0
- 2017, Marzec15 - 0
- 2017, Luty3 - 0
- 2016, Grudzień6 - 0
- 2016, Listopad11 - 0
- 2016, Październik21 - 2
- 2016, Wrzesień22 - 7
- 2016, Sierpień24 - 6
- 2016, Lipiec22 - 1
- 2016, Czerwiec22 - 3
- 2016, Maj27 - 1
- 2016, Kwiecień17 - 1
- 2016, Marzec19 - 1
- 2016, Luty16 - 3
- 2016, Styczeń7 - 8
- 2015, Grudzień11 - 1
- 2015, Listopad11 - 3
- 2015, Październik15 - 7
- 2015, Wrzesień18 - 5
- 2015, Sierpień25 - 8
- 2015, Lipiec17 - 6
- 2015, Czerwiec21 - 3
- 2015, Maj13 - 22
- 2015, Kwiecień12 - 2
- 2015, Marzec10 - 5
- 2015, Luty8 - 8
- 2015, Styczeń9 - 6
- 2014, Grudzień13 - 1
- 2014, Listopad4 - 0
- 2014, Październik13 - 4
- 2014, Wrzesień14 - 17
- 2014, Sierpień23 - 9
- 2014, Lipiec17 - 5
- 2014, Czerwiec15 - 7
- 2014, Maj10 - 8
- 2014, Kwiecień12 - 9
- 2014, Marzec9 - 2
- 2014, Luty9 - 5
- 2014, Styczeń8 - 5
- 2013, Grudzień12 - 4
- 2013, Listopad13 - 8
- 2013, Październik16 - 3
- 2013, Wrzesień15 - 7
- 2013, Sierpień24 - 7
- 2013, Lipiec19 - 3
- 2013, Czerwiec14 - 4
- 2013, Maj15 - 1
- 2013, Kwiecień17 - 1
- 2013, Marzec6 - 1
- 2013, Luty5 - 2
- 2013, Styczeń2 - 2
- 2012, Grudzień11 - 5
- 2012, Listopad6 - 1
- 2012, Październik10 - 4
- 2012, Wrzesień15 - 13
- 2012, Sierpień21 - 7
- 2012, Lipiec22 - 4
- 2012, Czerwiec17 - 10
- 2012, Maj17 - 15
- 2012, Kwiecień16 - 17
- 2012, Marzec14 - 9
- 2012, Luty5 - 6
- 2012, Styczeń2 - 7
- 2011, Grudzień3 - 1
- 2011, Listopad2 - 5
- 2011, Październik6 - 7
- 2011, Wrzesień6 - 9
- 2011, Sierpień10 - 8
- 2011, Lipiec3 - 4
- 2011, Czerwiec3 - 4
- 2011, Maj2 - 0
- 2011, Kwiecień1 - 2
- 2010, Czerwiec1 - 0
- 2010, Luty1 - 2
- DST 18.00km
- Czas 00:44
- VAVG 24.55km/h
- VMAX 65.00km/h
- Temperatura 19.0°C
- Sprzęt Trek
- Aktywność Jazda na rowerze
Nocne tempo
Poniedziałek, 24 czerwca 2013 · dodano: 24.06.2013 | Komentarze 0
Do Nowej Wsi i Wyżnego.
- DST 20.00km
- Teren 8.00km
- Czas 01:20
- VAVG 15.00km/h
- VMAX 50.00km/h
- Temperatura 27.0°C
- Podjazdy 300m
- Sprzęt Unibike Evolution
- Aktywność Jazda na rowerze
CK Polańczyk Edycja 5 GIGA DNF:(
Niedziela, 23 czerwca 2013 · dodano: 23.06.2013 | Komentarze 0
Na miejscu okazuje się że w tych stronach przeszły ulewne deszcze, więc zakładam prowadzącą na przód IRC. Start jadąc równo swoje ciągle przebijam się do przodu, po wjeździe w teren zrobił się masakryczny korek. Stoimy w miejscu ze 2 minuty? z 4 przesuwamy się powoluteńku na przód? porażka, co za amatorszczyzna w wyznaczeniu trasy. Kilku bardziej myślących przedziera się przez krzaki na łąkę i nią omija wszystkie "uwięzione w potrzasku owieczki". Akurat w tym miejscu gdzie byłem ściana była zbyt stroma by dołączyć do skubańców. Dużo błota, zjazdy masakryczne, ale gdy przednia IRC gwarantuje minimum przyczepności lekko popuszczam hamulce, nieraz balansując jak na linii, wiele osób naokoło prowadzi rowery a ja delikatnie podjeżdżam. W miejscu gdzie wszyscy prowadzą ścieżką idącą zakolem- gdzie nie dość że spokojnie dało się podjechać, to nawet podłoże wydawało się ubite, no i ciągle gęsiego. Ja postanawiam to pierdolic!! i wspinam się na skróty !! Ścinam ten cholerny łuk, bo i po co mam iść gęsiego za resztą, kiedy chciałem to jechać. No i pojawiają się głosy że się na mnie poskarżą, że oszukuje, i w ogóle że mnie zdyskwalifikują. Trochę żartuje do znajomych, ale przezornie zakrywam ręką numer przed wściekłym wzrokiem miej pomysłowych. Wyścig to wyścig- jeśli się da ściąć, to po co mam iść ścieżką naokoło?:| Dalej 3 strumyki, w 1 strasznie zimna woda, a w następnych jakby cieplej. Czuje że w bucie mam muł:/ no nie- znowu wytrę zapiętki, skarpetki itp. Gdy zaczyna się śródpolna droga przed Berezką, na całej długości drogi jest "RÓW" z wodą:/ no to ja środkiem. Wpadłem przednim kołem, ale kręce by się wydostac, w tym momęcie wpadam tylnim kołem i słysze głośny trzask pod tyłkiem. Staje, opieram się ręką o siodełko, a sztyca porusza się w przód i tył:/ No to koniec, pęknięcie w poprzek tuż nad zaciskiem. Ostrzegam znajomych by nie jechali środkiem, a kto wpadł nawet na 29 calach to ledwo zdołał się wydostać. Część osób chyba znało trasę bo przed tym rowem akurat wychodzili na łąkę i nią zjeżdżali. Powoli zsuwam się do Berezki i tam asfaltem przez Myczków docieram do Polańczyka.
No i pozostało rozmyślać co by było- gdyby... Jechało mi się niesamowicie, nikt mnie nie wyprzedził, natomiast ja mijałem seryjnie. Więc sytuacja zupełnie odwrotna niż do tej w Strzyżowie. Tam błoto paraliżowało i zalepiało bieżnik, natomiast tutaj przyczyniało się do produkcji adrenaliny, a częste kałuże oczyszczały koła. To mógł być mój najlepszy wynik:/

i jak tu nie znienawidzić MTB:(
- DST 10.00km
- Teren 2.00km
- Czas 00:34
- VAVG 17.65km/h
- VMAX 66.00km/h
- Temperatura 30.0°C
- Sprzęt Unibike Evolution
- Aktywność Jazda na rowerze
Ognisko na Grochowicznej
Sobota, 22 czerwca 2013 · dodano: 22.06.2013 | Komentarze 0
Podjazd na Grochowiczną asfaltem, na zwijanych oponach i 140g dętkach geaxa. Więc caaały 1kg- słownie - jeden kilogram, mniej na rowerze niż zwykle. Do tej pory nie jechałem tak nigdy, prócz zawodów, no i gdyby nie testowanie napędu pewnie całość podjechał bym z blata z łatwością- różnica ogromna.
- DST 65.00km
- Teren 5.00km
- Czas 03:05
- VAVG 21.08km/h
- VMAX 56.00km/h
- Temperatura 30.0°C
- Sprzęt Trek
- Aktywność Jazda na rowerze
Do reBike
Czwartek, 20 czerwca 2013 · dodano: 20.06.2013 | Komentarze 0
Do Rzeszowa przez Budziwój, do reBike i pętla po Lisiej Górze i wzdłuż zalewu.
Powrót wzdłuż szklarni w Boguchwale i Siedliska. Taka moc że ciągle ok 30km/h, a każdy mały wznios terenu na stojąco. Tak zasuwałem że przez Zawisłocze ciągły gaz i 40km/h pod koniec... i tu byłby wyjebany dzwon. Kilku wieś-bikerów pedali się środkiem drogi, trochę już ciemno bo po 21, ja z lampką, kiwam się na boki i kurww... nie widzieli mnie, ten co jechał najbardziej po lewej zrobił skręt do środka, ale hujas ciągle się patrzył na resztę pedałów, ja kilkanaście metrów przed nimi a ten jeb do lewego pobocza... jakieś tempe pindy wrzasnęły, ja też, i o włos się minęliśmy:/..... ojj kurwa. Ulica to jednak nie tor wyścigowy...
Więc wpisu o włos by nie było, no i o szosową owijkę mogłem teraz leżeć w szpitalu z rozbitym łbem i połamanym biodrem...:/ tempe chuje, a niby wiem że po ludziach wszystkiego się można spodziewać - a po raz kolejny mnie zadziwili.
Nie lubie ludzi!!
- DST 53.00km
- Teren 8.00km
- Czas 02:46
- VAVG 19.16km/h
- VMAX 66.00km/h
- Temperatura 37.0°C
- Sprzęt Unibike Evolution
- Aktywność Jazda na rowerze
ReBike
Wtorek, 18 czerwca 2013 · dodano: 18.06.2013 | Komentarze 0
Do Rzeszowa przez Niechobrz... jakoś tak rozlaźle, rozkoszując się frajdą z jazdy MTB po asfalcie. Na Dąbrowskiego przycisnąłem do 50km/h a nogi momentalnie zesztywniały... jakby brakowało im tlenu.
Od dziś, tak jak w autach niektórzy naklejają sobie karteczki "włącz światła" to ja na kierownicy muszę sobie napisać- ODDYCHAJ!
Sporo zabawy w Olszynkach po hopach, ściankach, nawrotach i ścieżkach- całość rewelacyjnie zadbana. Powrót też przez Niechobrz z tym że terenem. Na ostatnim podjeździe z przeciwka jakaś "kobieta - full wypas" na pełnym gazie zjeżdżała, uśmiechnęła się... nie wiem czy to z ekscytacji zjazdem czy też dlatego że mnie zobaczyła, a ja jej jedynie krzyknąłem by uważała na dziury, które kawałek dalej są wymyte. Szkoda że nie pojechałem za nią:) Rewelacyjnie wyglądała no i bosko zjeżdżała.
- DST 41.00km
- Czas 01:54
- VAVG 21.58km/h
- VMAX 60.00km/h
- Temperatura 31.0°C
- Sprzęt Trek
- Aktywność Jazda na rowerze
Po wynik ostatniego egzaminu w życiu!
Poniedziałek, 17 czerwca 2013 · dodano: 17.06.2013 | Komentarze 1
Rekord do Rzeszowa, niespodzianie zresztą. Wpis u idioty, więc pomyślałem sobie, że indeksy które dostanie punktualnie na 9.00 to zaliczą, a jak ja dojadę 10min po czasie to nie zaliczy mi. No więc wyjazd o 8.00 przez Niechobrz. Nowa korba jednak się nie sprawdza, strome podjazdy wciąż ciężko pokonać. O 8.40 byłem już przed ul. Dąbrowskiego, którą pokonałem szybciej niż jakiekolwiek inne auto.
Powrót również tą samą trasą, z tym że spotkałem Prucka w jego vanie, i niestety powiedział mi że w przyszłym roku nie będzie CK w Rzeszowie:((( No ale ja tam wciąż mam nadzieje...
Na chodniku po drugiej stronie Grafiki idzie sobie paniusia chodnikiem, ja dzyń dzwoneczkiem ona nic, myślę sobie- trudno nie usłyszała, po chwili ma miejsce może ustąpi, a ta nic, to ja jeszcze raz dzyń, a ta ku*** sz*** je*** pi*** pok**** co to tylko h** jej w d*** -proszę nie dzwonić tylko zejść z rowera. No to dostała pare huji i pewnie się przestraszyła kopniaka bo już ustąpiła. Jadę zażenowany kawałek dalej za jakimś pijaczkiem na rozklekotanym komunijnym mtb z końca lat 90, a z przeciwka jakiś biznesmen się chowa za autem i jeszcze mówi do nas - proszę bardzo..., uśmiech, on mu podziękował. No jaaa:)
Tak odmienne ludzkie zachowania na odcinku zaledwie 200m:/
No ale że jako świat jest przecież pojebany, to prawdopodobnie gdybym pojechał w inną ulice to kto inny ukradł by mi rower albo zażądał portfela.
Ja to wole z dala od ludzi bo wszystkiego się trzeba spodziewać.
- DST 80.00km
- Teren 25.00km
- Czas 03:57
- VAVG 20.25km/h
- VMAX 74.00km/h
- Temperatura 27.0°C
- Sprzęt Trek
- Aktywność Jazda na rowerze
Trasą CK Rzeszów
Niedziela, 16 czerwca 2013 · dodano: 16.06.2013 | Komentarze 0
Ciężko mi się było dziś wybrać, jakiś rozlazły jestem, na rower MTB nie mam ochoty patrzeć więc planuje wyprawę szosową. Miała być Szkodna i Zagorzyce tamtejszą czerwona ścieżką rowerową od Pstrągowej, a jakby dobrze szło to i Sędziszów. Ale upał trzymał i zwlekałem z wyjazdem. Więc zweryfikowałem plany na krótszą trasę, również czerwoną ścieżką rowerową ale w Bystrzycy i Iwierzycach, powrót przez Nosówkę i czerwonym na Niechobrz. W końcu zacząłem myśleć o czarnym na Połomie, aż postanowiłem pojechać potrenować podjazdy na Lubenię i Przylasek. Za Lubenią załapałem się na żółty szlak i pierwszy raz zaliczyłem te kapliczke czy co tam jest w lesie, a objechanie tamtejszych ścieżek mocno mnie zasapało. Dalej asfaltem na Tyczyn w którym zgubiłem szlak, więc w ciemno podjeżdżam asfaltem na Matysówkę i dalej trasą CK na Magdalenkę.
Przy okazji więc obleciałem z grubsza trasę CK Rzeszowa.

Zarosło.
W Rzeszowie średnia na liczniku 19km/h i tak jak sobie założyłem- do Czudca udało mi się ją podnieść o jeden kilometr:)
Powrót przez Budziwój z kąpielą ubłoconych nóg w żwirowni.
- DST 51.00km
- Czas 02:06
- VAVG 24.29km/h
- VMAX 48.00km/h
- Temperatura 30.0°C
- Sprzęt Trek
- Aktywność Jazda na rowerze
Do szkoły i do reBike
Piątek, 14 czerwca 2013 · dodano: 14.06.2013 | Komentarze 0
Znacznie lepiej się jechało, z SPD, pilnowałem tempa i średniej, która mimo to niewiele się różni od wczorajszej. Zastanawiające.
Do Rzeszowa średnia 28km/h. Tam jeszcze trochę po mieście. Powrót z obciążeniem w postaci dwóch korb, sztycy, rozje...b...chanego juicy 5, katalogu evon i indeksu w plecaku toteż w Siedliskach lekko opadałem z sił, a na Zawisłoczu byłem już ujechany. Więc taka rada dla chcących trenować, a nie mających na to zbyt wiele czasu- stalowy rower i dodatkowy balast. Lajterzy:p
- DST 54.00km
- Czas 02:15
- VAVG 24.00km/h
- VMAX 76.00km/h
- Temperatura 26.0°C
- Sprzęt Trek
- Aktywność Jazda na rowerze
Do Rzeszowa i reBike
Czwartek, 13 czerwca 2013 · dodano: 13.06.2013 | Komentarze 0
Słabo i jakoś kiepsko, bez SPD bo nie mogłem przemienić pedałów. Nowa korba do przełaja niwelująca jego upośledzenie do jazdy w terenie i zważenie TREK-a które pokazało 16,9kg z 700g łańcuchem do zapinania i pełnym bidonem. Więc bez tych gadżetów waga 15,5kg Mimo przeciętnej jazdy końcówka bardzo mocna i czułem że mogę jeszcze jechać.
- DST 73.00km
- Teren 50.00km
- Czas 05:56
- VAVG 12.30km/h
- VMAX 69.00km/h
- Temperatura 26.0°C
- Podjazdy 2640m
- Sprzęt Unibike Evolution
- Aktywność Jazda na rowerze
CK Strzyżów Edycja 4 GIGA
Sobota, 8 czerwca 2013 · dodano: 08.06.2013 | Komentarze 1
Byle do mety przez zachodem słońca :D
Miejsce: 28/28 GM2 8 Nr: 73 Michał Moskwa reBike Impulse Team | reBike.pl
GOpen Czas: 06:54:52.524 Strata: 03:07:05.646 Punkty: 329.4213
Przewyższenie mnie dobiło nie ma co... ale czy napewno?? może to przez jeb*** jary i wąwozy- z... i do... Herbów.
Start z 3 sektora w niezbyt miłym towarzystwie starszego pana z JSC- huj mu w dupe. Taki to przejedzie po mnie i nie przeprosi. Dziurawą dętkę takiemu podać i siki zamiast wody w bidonie. Na początku super przyjemnie się jedzie i nawet chciałem się pościgać, ale co ludzie mają siły to masakra. Podjazd asfaltem całkiem sprawnie, ale gdy zaczyna się teren i straszne błotsko zaczyna mnie wyprzedzać kilka osób, później znajomi... z zadziwiającą prędkością, jedynie kilka słów udaje się zamienić.
Do asfaltu na Wysoką mimo to ok, dalej polami też nieźle, aż zaczął się podjazd asfaltem z Oparówki. Czuje się dobrze, wszystko hula, przyśpieszam i nagle- jakby tu użyć fachowej terminologi mechanicznej- falowanie obrotów na wciśniętym gazie. Myślę sobie spoko. Do Herbów mam dojechać zrelaksowany, więc na luzie wjeżdżam w las, tam w prawo i podejście... bardzo kiepsko, boli mnie głowa i marnie z siłami. Niskie ciśnienie, duszno, wysokość npm. kiepski sen najeżony koszmarami- rybą z przebitą hakiem głową, i.... aaaa. Wciągam jedynego Enervita- a miał być na drugą pętle:/ Jakby tego było mało spotykam znajomych którzy również padają. Na początku się dosiadam, żartujemy o ognisku i jakim to super skrócie znam, ale szybko staram się nakłonić do jazdy. Oczywiście żałowałem że nie miałem przy sobie lodówki z Tigerami albo innymi takimi shitami, ale i hostessami z wodą Essenti też byśmy nie pogardzili. Teraz zjazd lasem do Kozłówka. Sucho... widzę przed sobą jakiegoś kolesia który zbiega, co jest? Podjeżdżam i z całej siły hamulce. Zjazd w pewnym momencie robił się masakrycznie mokry, ostrzegam ludzi za mną by nawet nie próbowali zjeżdżać i z trudem zbiegam. Gdybym miał narty to bez problemu można by zjechać, ale beznadziejne Shimano SD75 ledwo do jazdy rowerem się nadają. W Kozłówku za szlaban, między polami i podjazd asfaltem na niebieski szlak i bufet. Idealnie, w bidonie robi się pusto, a własnego banana dawno zjadłem. Super towarzystwo na bufecie i z nadzieją ruszam na rezerwat... rowerem kolegi;D Trochę śmiania gdy się nie skapnął o co biega no i dalej już jadę swoim. Z przeciwka już jedzie czołówka, albo i nawet nie to- zaścianek czołówki- świetnym tempem. W rezerwacie powoli, większość na młynku. Pierwszy stromy zjazd odpuszczam, ale później już wszystko z koła.
Zjazd z Herbów zły trudny, a mi lewy hampel dochodzi do kierownicy, kurcze, próbuje zahamować jedynie przodem, ale to tylko spowalnia, a nie hamuje.
Na zdjęciu widać całkiem wciśniętą lewą klamkę.
Ostrożny zjazd wąwozem pełnym błota, punkt pomiaru i podejście równoległym wąwozem do poprzedniego. Ale lipa.... :( ale żal :( no co to ma być?? Skoro amatorskie zawody to ludzie nie przyjeżdżają na nie by wypluć z siebie flaki na kilku-km podejściu, tylko by cieszyć się jazdą. Najpierw idę lewym torem, robi się coraz węziej, skacze na prawy, mozolnie się wspinam, ale robi się na tyle ślisko że z trudem utrzymuje się na nogach, a mój rower jakby ważył ponad 20kg:( Skacze znów na lewo i do bani. Ostatecznie wychodzę z tej paryji i idę między krzakami. Co chwila postoje, cukierki i picie. Tempo 2km/h, a to z 3-4km pewnie trzeba do góry. Tak się wleczemy, że wysypując błoto z buta, mam jeszcze czas pożyczyć imbusa... dwukrotnie, aż w końcu go ofiarowałem. Teraz oprócz myśli o stylu, w jakim zrezygnować z zawodów myślę, co zrobię gdy zaliczę glebę i będę musiał dokręcić stery. Na wypłaszczeniu ciągle 1/1 i duuuużo z buta. Gdy zaczęła się droga pod bufet od razu jechało się rewelacyjnie. Na bufecie tankowanie do pełna, gdyż zamierzałem objechać na 1 bidonie całą pętlę. Gdy dojeżdżam do rozjazdu na giga, okazuje się że trasa jest właśnie zamykana i rzutem pod taśmę prześlizguję się na GIGA:) Dzięki Hubert!:) Do tej pory nie miałem problemu z limitem, a tutaj takie coś... ojj nieciekawie. Humor się poprawił, warunki w lesie też super więc jedzie się ekstra i tak do ponownego podjazdu asfaltem, tam tylko 1/3, chwila wypłaszczenia to blat, ale pod bufet to znów na 1/3. Chwytam banana i jadę 2-gi raz na Herby. Zaczyna się las to i młynek, mozolnie miedzy kamykami i podpierając się w przypadku korzeni. Wszystkie ścianki bez problemu, a przedni hamulec już nic nie łapie... przez co mam problemy na zjeździe wąwozem. Pomiar czasu no i cholerne podejście.... ehh. Tyram razem dreptam środkowym rowem. Gdy kończy się wąwóz, to dalej przez las również prowadzę. Podjeżdża crosoviec i pyta czy wszystko dobrze i czy chcę ukończyć. Kusi rezygnacją... może gdyby mnie łapały skurcze, ale ja tylko miałem mało sił. Więc nie rezygnuję. Na bufecie narada z Anią i Hubertem. Moja średnia to 11 km/h a do mety ponad 25km więc jeszcze z 2 godziny minimum mi to zejdzie. Decyduje się jechać. Kolej na 3 korony, czyli: Czarnówka, Spalona Góra i Łysa Góra. Mimo że wykres na kierownicy wskazuje na duże stromizny nie jest tak źle... i większość czasu podjeżdżam. Ze mną natomiast źle, ale mam motywacje żeby jechać, gdyż za mną kłady zamykające trasę. Co pewien czas podjeżdżają kusząc leżanką i perspektywą szybszego powrotu. Nagle moim oczom ukazuje się najmilszy widok jaki mogłem sobie w tym momencie wymarzyć- kudłate giry innego zawodnika;D hehe. Chyba drugą koronę pokonujemy wspólnie, ale na jednym z większych zjazdów szybko mu uciekam. Za koroną znów zjazd błotnistym wąwozem... w pewnym momencie zbytnio się rozpędzam i samym tyłem nie daje się hamować. Adrenalina znacznie wzrasta na kamienistym fragmencie... szczególnie gdy przede mną pojawił się zakopany ciągnik oparty o drzewooooo, o masakra. Gdy dojeżdżam okazuje się, że się zmieszczę. Gościu cofa, ja krzyczę, on nie słyszy... Na moje szczęście utknął na dobre i dzięki temu przeżyłem. Teraz postój u poszukiwanie patyczka, by wydłubać błoto które zakryło całkowicie golenie amora i okrzesać opony z jakichś 3-ech kg błota. Dalej spoko lasem i na asfalt w Rzepniku. Tam podjazd..... strasznie długiiiii, początek z blata ale potem ciągle 1/3. Na szczycie w fajny teren w lewo. Gdy zobaczyłem odwiert po prawej wiedziałem że Węglówka już bliziutko i nawalam blat ośka przez las lekko w dół. Tutaj gdzieś był bufet Rommera, ale nie kojarzę za bardzo tego miejsca. Godnym uwagi jest tutaj chyba tylko to ze wpadłem do rowu... nawet nie pamiętam co wtedy robiłem, chyba wyciągałem chusteczkę z kieszonki koszulki. Asfalt w Węglówce i nareszcie szutrowy podjazd na Bonarówkę. Jest godzina 17.00:/ ajj mi zeszło, zawsze niebieski szlak zajmował mi kupę czasu. Podjazd zupełnie jakby nie było Herbów, znów miałem wrażenie że żyję i mogę normalnie jechać. Pod krzyżem na Bonarówce jest mój bidon z Oshee co wielce mnie ucieszyło, gdyż miałem dość pseudo izotonika który był dziś serwowany. Asfalt lasem i łańcuch potwornie skrzeczy. blat/4 i ok 25km/h z chwilowymi spadkami. Jazda pod wiatr i byle dojechać do leśnego singla. Dojeżdża kład i pyta czy zamykam stawkę, mam ochotę pokazać mu faka, ale przytakuje. Wyprzedza a ja próbuje złapać się w tunel, ale szybko mi ucieka. Teraz singiel który jadę sprawnie... na ile sprawnie można go zrobić z jednym hamulcem, przy ostrym w lewo na granicy przyczepności. Teraz na stojąco gaz i w prawo na szutrówkę. Ależ przyjemnie się zjeżdża, rower płynie a podniesiona REBA sprawia niesamowitą frajdę. Teraz łąką i równie wspaniale, doganiam kolesia z mega i po chwili czuje że zaczynają się skurcze. Przede mną ostatni podjazd i Strzyżów. Kręce powoli próbując wybadać jak zaawansowane są to symptomy skurczu i na ile mogę sobie pozwolić. Postój, ekspresowe rozmasowanie, oklepywanie, wstrząsane i klapsy w uda z całej siły. Do podjazdu dojeżdżam i od razu z buta- nawet nie próbuję jechać. Znów ten głupi kład, pyta kolesia którego wyprzedziłem czy dokończymy... potem prosi go żeby mu ustąpił, ja też schodzę na bok. Wyprzedza go, i się zatrzymuje coś gada do niego. Ja się oglądam i włażę w pokrzywy... no zajebiście. Znów powadzę środkiem i w końcu mnie wyprzedza, Za 100m stoi, cofa 50m i gaz w deche o mało co obsypując mnie błotem. No co za głupi ciul, nie dość że zryckał ziemie to zostawił smród spalin w wąwozie którym podchodzimy. Gdy kończą się chaszcze, pedałuje i łapie mnie skurcz prawego uda. Schodzę, prostuje a tu masz, jednoczesny skurcz prostownika i zginacza, stoję i jęczę, to prostując to zginając... przegrywam, kładę się i cierpię czekając aż przejdzie. Gdy z 4-głowym ok, robię rozciągnięcia, profilaktycznie drugą nogę też chwytam palców stopy. Chwile leże i sprawdzam czy ok no i jazda. Asfalt, szybki zjazd i na kładkę. Pod garażami mijam gościa i wpadam na metę a tam już dekoracja GM2.
No i cóż. Być może to mój ostatni start na giga, być może znów spróbuje na następnych zawodach w Polańczyku- ale już jedynie gdy będzie sucho:)
Pozdrower:)







