Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Mic z miasteczka . Mam przejechane 80147.50 kilometrów w tym 12146.60 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.40 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 476615 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Mic.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2015

Dystans całkowity:881.00 km (w terenie 219.00 km; 24.86%)
Czas w ruchu:45:17
Średnia prędkość:19.46 km/h
Maksymalna prędkość:61.00 km/h
Suma podjazdów:2044 m
Liczba aktywności:25
Średnio na aktywność:35.24 km i 1h 48m
Więcej statystyk
  • DST 25.00km
  • Teren 5.00km
  • Czas 01:15
  • VAVG 20.00km/h
  • VMAX 55.00km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Sprzęt Hybryda
  • Aktywność Jazda na rowerze

Powrót szosą

Wtorek, 4 sierpnia 2015 · dodano: 05.08.2015 | Komentarze 0

Z Moniką


Kategoria luźne


  • DST 14.00km
  • Czas 00:39
  • VAVG 21.54km/h
  • VMAX 45.00km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Sprzęt Hybryda
  • Aktywność Jazda na rowerze

Przejażdżka

Poniedziałek, 3 sierpnia 2015 · dodano: 05.08.2015 | Komentarze 0

Na Wyżne, wracając coś mnie użądliwo więc wracam


Kategoria luźne


  • DST 25.00km
  • Teren 2.00km
  • Czas 01:08
  • VAVG 22.06km/h
  • VMAX 50.00km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Sprzęt Made in China
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rozjazd rozjazdu po zawodach

Niedziela, 2 sierpnia 2015 · dodano: 02.08.2015 | Komentarze 0

Z rozjazdu wyszła całkiem mocna jazda, więc na wieczór postanowiłem wyjechać jeszcze raz. Tym razem typowo rekracyjnie- pobawić się na dirt parku. Naczytałem się o tym jakie to pompowanie jest zbawiennie dla jazdy mtb i jak to się powinno robić. Więc pora teorie przekuć w praktyke.
Niestety z pompowania nic nie wyszło- ino nieudaczne zginanie kolan. Nijak nie przekładało się to na szybszy zjazd. Dopiero wypuszczanie roweru przed siebie jak do skoku i przenoszenie tyłka za siodełko, sprawiało że moc na zjazdach przybywała i coś to dawało. Nakręciłem się sporo, aż mnie przylało, ale jakoś frajdy wcale to nie dawało. Pewnie przez za małe koło. Powrót 30km/h do domu, a co :D


Kategoria trening 2015


  • DST 31.00km
  • Teren 10.00km
  • Czas 01:25
  • VAVG 21.88km/h
  • VMAX 60.00km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Sprzęt Hybryda
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rozjazd po zawodach

Niedziela, 2 sierpnia 2015 · dodano: 02.08.2015 | Komentarze 0

Na Pstrągowe i powrót przez Wole.

Simson and WSK Park in Pstrągowa. Bo ludzie na wsi, w sumie się nudzą :D i takich ścieżek w tamtejszych lasach nie brakuje.
Dalej kręciłem się bocznymi którymi kiedyś jeździłem i pozapominałem o nich.

No i znalazłem kolejny kapitalny podjazd do treningowania- w Pstrągowej.

coraz stromiej

i końca nie widać.

A na szczycie pięknie jak w Komańczy

pięknie

i bardzo widokowo.




Kategoria trening 2015


  • DST 43.00km
  • Teren 30.00km
  • Czas 02:21
  • VAVG 18.30km/h
  • VMAX 55.00km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Podjazdy 1044m
  • Sprzęt Made in China
  • Aktywność Jazda na rowerze

CK Komańcza Edycja 8 Mega

Sobota, 1 sierpnia 2015 · dodano: 02.08.2015 | Komentarze 1

Miejsce: 112/198 MM2 24/31 Czas:02:22:44.923 Strata: +00:39:05:470 Punkty: 290.4616

Kolejny zwalony organizacyjnie maraton.
Brak informacji o stanie trasy, jak i kolejny już raz o tym gdzie bufety :[ co za ku cioty.
Ale to nic. Najgorsze było to- że jak zwykle zresztą- kolejny raz nie zgadzał się dystans. Miało być 41km, więc gdy na liczniku wybiło mi 41, to i pojawiła się tablica początku Komańczy, ciśnie człowiek ile wlezie, a zamiast mety, zaczyna się las:/ Ostatecznie wyszło 42,8km.

Z Marcinem i Moniką ledwie zdążamy na start. Szybka rozgrzewka i start. Pierwsze 4 km to masakra po asfalcie- tak niebezpiecznie na początku jeszcze nie było- tylko czekać aż ktoś będzie leżał, no i leżeli.

Zaczyna się teren i jadę sobie bardzo spokojnie. Pierwsze łąki i znów na asfalt- serpentyną do granicy. Jadę spokojnie, ale po pierwszym zawijasie wrzucam 1/5 i ponad dwukrotnie szybciej od innych ruszam do przodu- mijam z 15 osób, przed terenem odpuszczam i jadę gęsiego.
Zaczynają się podjazdy, więc na lajcie, co chwilę ktoś odpada i tak stopniowo mijam. Zaczynają się spore podjazdy więc to samo. No i ostatnia wspinaczka na szczyt Wielki Bukowiec 848m. Gdy jechałem tu 2 lata temu ze sraczką to wszystko było przerażające, a teraz trasa w porównaniu np do Strzyżowa- bardzo łatwa. Nawet nie zauważyłem jak minąłem Virusa, na poboczu Przemko z rowerem kopyrt i coś grzebie w tylej. Pytam czy OK? ok. A ktoś docina- dobrze żeś zapytał. Oho, myśle se, że jakiś cwel-aniaczek szuka zaczepki. Ostatecznie świadom że dobrze mi idzie skupiam się na wspinaczce i nie wdaje w pyskówe. Na szczycie okazuje się że to Virus trolluje:p W połowie podejścia dokręcam sztyce, bo oczywiście się zsunęła:/

Za szczytem eldorado. Duuużo zjazdów, na przemian łatwe i szerokie z kamienno-błotnymi, wprawdzie traciłem do osób przede mną i ogólnie bałem się puścić hamble....- hamulce. Zabawa kapitalna, raz ja kogoś mijałem, raz mnie. Ze 2 razy było takie bagno że trzeba było obchodzić, już zeskakuje z roweru, aż nagle coś mi go zatrzymuje w miejscu. Pacze- a tam wystający badyl z ziemi wbił się w tylną przerzutkę- tylko krzyknąłem kurwa i ktoś powiedział że niezłego miałem farta :) Jeden dziadek wyjebał za zakrętem, a mi się nie chciało krzyczeć że jadę, on już wstaje, a ja mu jeszcze śmigam pod łokciem... coś mamrał pod nosem. Na długim ziemnym zjeździe z dołami co 2 lata temu ktoś nieźle wypierdolił bałem się jak mało kiedy, ale było spoko, ostatni fragment zjazdu to luźne kamyczki, dokręcałem nieco, ale i tak minęło mnie dwóch- w tym ten przypakowany dziadek. Dojeżdżamy do asfaltu, 3-ech przede mną i ja 4-ty za nimi. Myślałem że podciągniemy, spoglądam na łańcuch i z buta, pacze przed siebie i nie wierze- kompanija pogaduchy- jak na wycieczce- hamuje na piski, jeden patrzy ze zrozumieniem, a drugi coś mamra że blokują itp. Objeżdżam z lewej ktoś siada na koło ale szybko odpada. Dojeżdżam Virusa i se jedziemy.
W lewo w teren i bufet. Biorę tylko rodzynek i owoców, a Virus tankuje, więc zostaje. Przypominam sobie o fiolce magnezu, wypijam i kopyrt za siebie- niech tylko ktoś coś powie:D chyba stref wyrzutu dziś nie było.
Odrywam się od tych z którymi jadę i mkne, przed szczytem odpuszczam i znów jadę z kimś. Praktycznie ostatni nie tak spory szczyt i ostatnich kilkanaście km praktycznie ciągle z góry. Tereny przednie, mija mnie Virus. Spora błotna kałuża i tracę do niego, na kolejnej błotnej mazi obraca mnie bokiem i już go nie widzę. Szeroki zjazd kamyczkami stopniowo się zbliżam. Jadę za nim, skok, kamienie, rzeczka, znów podjazd, mijam. Zaczyna się długi asfaltowy odcinek Rzepedź-Komańcza. Jestem z Virusem i jeszcze kimś. Jadą wolno, więc łapie środek kierownicy i daje zmianę. 38km/h, i już ich nie ma. Całość nie schodzę poniżej 30km/h, Zaczyna się znak Komańcza, dystans już 41km... oglądam się, są daleko, ale cisnę co by nie dać im złudzeń. A tu kulfa zjazd w lewo do lasu. No by ich huj strzelił. Wnerwienie to mało powiedziane.
Ostatkiem sił wspinam się na mały podjazd, tam trochę techniki się przyda, ale na takim upodleniu nie ma szans- prowadzę zjazd, mostek. Ruszam i mija mnie ten 3-ci gość, Virusa nie ma. Próbuje go gonić, ale kolejne błotne zjazdy nie pomagają. Poznaje końcówkę trasy, mija Andrzej Miłek, wyjazd na asfalt i ciągnę do mety za tym kimś, wydaje mi się że mijam typa przed samą bramą, ale że system nie działa i ręcznie wklepują wyniki, to wklepali mnie za nim- ot- tak to, warto było się ścigać do samego końca.
Ogólnie trasa słaba, organizacja też byle jaka, bo i przez cały graniczny odcinek nie było żadnej kontroli... kto się postara skróci.... jakieś do dupy te maratony.
Na koniec niespodzianka- High score :D Blisko 50 startów w życiu, i znów udało się tak jak ostatnio w Pruchniku- pojechać na miarę swoich możliwości, z tym że nareszcie bez awarii. Ciągle miałem wrażenie że jadę wśród gorszych ode mnie, a nie jak kiedyś- że ciągle starałem się dorównać jakimś koksom ze skarpetkami na łydach.


Kategoria Starty