Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Mic z miasteczka . Mam przejechane 79995.50 kilometrów w tym 12123.60 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.40 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 475715 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Mic.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 73.00km
  • Teren 40.00km
  • Czas 04:25
  • VAVG 16.53km/h
  • VMAX 64.00km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Podjazdy 1880m
  • Sprzęt Unibike Evolution
  • Aktywność Jazda na rowerze

CK Dukla Edycja 7 GIGA

Niedziela, 21 lipca 2013 · dodano: 21.07.2013 | Komentarze 0

Miejsce: 28/34 GM2 13/15 Nr: 73 Michał Moskwa reBike Impulse Team | reBike.pl
GOpen Czas: 04:02:18.027 Strata: 01:16:12.315 Punkty: 411.2956

Dystans 63km.

Start z końca stawki i początkowo nieciekawie. Jednak humor dopisuje to i staram się zabawiać jadącego obok Bogdana. Jedzie mi się tak lekko że postanawiam wyprzedzać i idzie to całkiem fajnie. Gdy co chwilę ktoś utyka w błocie, ja obiegam dwukrotnie po kilka osób!:) hehe co ja robię. Czuje się świetnie, biegnę z zadziwiającą lekkością, a 11,2 kg rower stanowi wspaniałego partnera:)

Znany zjazd do Chyrowej na którym niestety wyprzedza mnie kilku ryzykownych ścigantów i teraz nieznany podjazd na stok narciarski. Również idzie dobrze i ciągle wyprzedzam. Na szczyt z jakąś super dziewczyną ale na zjeździe mi ucieka a ja wkur*** się gdy przez zerwaną wstążkę nie mogę znaleźć wyłożonych gałęziami rowów odwadniających:/ Obawiam się o przednie koło jak i też o mało co nie lecę przez kierownicę. Przekleństw nie ma końca, na dole bufet to se pogadałem z ciulami, jeszcze się pytają czy trasa się podoba.

Korzystam z bufetu ze 2 minuty, napełniam bidon, trochę ciastek, dziewczyny uciekły, jakieś chłopy no to nawijam ile wlezie i znów jestem mile zaskoczony swoją formą.

Teraz znany podjazd na Myscową. Niestety jakiś stromszy się wydał, ale i tak nadal wyprzedzam. Początkowy zjazd terenem z v-maxem 64km/h!! a końcowy zjazd po luźnych kamykach na granicy przyczepności. Przez strumyki na maksa i dalej też ostro aż do asfaltu gdzie trochę odpuszczam.

Dookoła kościółka w Myscowej i stromy podjazd na Polany. Jest 20-ty km trasy no i mojej mega ostrej jazdy, a mając w pamięci czekającą mnie ponowną wizytę na stoku zaczynam odpuszczać. Mijam jakąś dziewczynę z reprezentacji Polski i przypominam sobie że przecież nie wziąłem gumy na starcie;/ Mozolnie odsuwam zamek tylnej kieszonki i wydobywam pastylkę- uff, odrazu ulga, może to i lepiej ze zostawiłem ją sobie na teraz. Później skapnąłem się że robię ten całkiem strony podjazd z blatu;D więc pyk i zrzucam na 1/3. Spokojnie na szczyt, zaczyna się lasek i dochodzę kilku kolesi, a wśród nich Szymek. Najpierw łajam go że wstrzymuje innych, a gdy dojeżdżam próbuję rozweselić ale on wyraźnie zajęty swoim ciężkim oddechem rusza się jak mucha w smole. 2 kolesi odjeżdża więc ruszam za nimi, teraz zjazd łąką i na asfalt. Na dolę jakoś marnie się czuje, ale widzę że Szymek nie dojeżdża więc ogień za kolesiami przede mną, w końcu teraz trochę asfaltu i pod wiatr, no i odpoczywam sobie za nimi jadąc w tempie ok 25km/h. Teraz 2 odskoki w lewo na małe górki w lesie gdzie już przed pierwszą wyprzedzam wszystkich, trochę szarpię z blata i zrzucam chyba na 1/1 nawet, całkiem stromo. Na drugim lasku bufet na 27km gdzie jedynie biorę banana i kubek wody, do następnego bufetu tylko 6 km to nie będę napełniał bidonu przed podjazdem na stok, zwłaszcza że zostało mi jakieś 1/4 bidonu. Zjazd na asfalt i przed Chyrową w prawo terenem najeżonym strumykami, chyba 6 z czego 2 wymagały zwolnienia i lekkiej wspinaczki bezpośrednio za nimi. Fatalny tutaj był odcinek po luźnych kamykach... jedzie się praktycznie bez przyczepności a opony jeno podskakują, dalej również trudno bo sporo błotka i strumyk płynął obok do którego można było wpaść. Tak dojeżdżam do zjazdu z pierwszej górki, pod cerkwią w Chyrowej na asfalcie już jedynie odpoczywam za jakimś carbonem jadącym mega;P

wyjazd na główną drogę i za wcześnie skręcam w lewo.... uuuu, staje na pochyłym mostku do czyjegoś domu i odczuwam ból mięśnia lewej nogi sygnalizujący zbliżający się skurcz. Zjeżdżam na drogę, rozmasowuję udo i tym razem w lewo na właściwy podjazd na stok. Tym razem wyjątkowo ciężko, początkowo jacyś turyści z plecakami idą z góry i ustępują mi miejsca to przecież nie będę konał przed nimi. Zaciskam zęby i buch buch w pedała z blatu pokazuję jak niesamowite jest MTB. Gdy znikają za zakrętem, zrzucam na młynek... no i staję łapiąc oddech;D Dalej na 1/1 pod górę, i tak na szczyt chwilę prowadząc chwilę na najniższych przełożeniach. Jestem pewien, że drugi podjazd na stok zajął mi 2 razy więcej czasu niż pierwszy;D no ale jakoś nie przejmowałem się narastającym zmęczeniem, wiedziałem że zaraz włączy się drugi oddech i znów będzie jechało się lepiej. Na szczycie stoku "pierdole" nie jadę!! Pierwszy rów z gałęziami jeszcze zgodnie z trasą, ale gdy zobaczyłem jak bardzo gałęzie są wygniecione i jak wpadam przednim kołem postanawiam zjechać na krechę. Pamiętałem jeszcze 2 poprzeczne rowy, i tak też było, zwalniam przed każdym, koło w górę i bez problemu. Dojeżdżam do trasy i ostatni zawijas na stoku robię już z trasą, ale tak mi coś strzeliło że byłem pewny że albo to sztyca albo rama;( Na bufecie Ci sami zachwyceni trasą, a ja odwracam rower i szukam pęknięcia. Wygląda że wszystko jest całe, więc biorę głęboki wdech- ale ulga. Napełniam bidon, mandarynkę czy co to było, ale strasznie zostawało w zębach- fuu, banana i jazda. Ruszam ostro, ale na asfalcie bez mocy, ledwo 19km/h. Po chwili się otrząsam i w terenowy podjazd na Myscową już na 2/5, jednak szybko spuszczam z tonu i na 1/3 mozolnie wydrapuję się na szczyt. Na szczycie tym razem ostrożniej po kamykach, a na wypłaszczeniu i strumykach już jazda na całego. No niewiarygodnie, nierówności, pod wiatr, 40km w nogach, a ja blat ośka - hurra:D 40stką to jest jazda. Na asfalcie pod kościółkiem zwalniam i szukam skrótu trasy. Podjazd na Polany sprawnie, i tak aż do asfaltu w stronę Chyrowej. Tym razem nie ma się za kim schować i idzie to bardzo kijowo, jak to mówią w teamie. Teraz 2 laski po lewej stronie drogi i odczuwam że zaczyna się skurcz w lewej nadwyrężonej nodze. Stoję ze 2-3 minuty i masuję. Gdy mam pewność że już na pewno się uspokaja wyprowadzam rower na szczyt i startuję. Widzę jakiegoś kolesia przed sobą, przed bufetem na 52 km podaję mu skuwacz i spinkę. Na bufecie polewam wodą kasetę, 3 kubki wody nalewam do bidonu, kawałek banana i miły młody strażak wylewa mi na korbę jakiś fajny oleik hmmm, tego było potrzeba spracowanemu łańcuchowi- jazda stała się znacznie bardziej efektywna. No i do Chyrowej asfaltem całkiem mocno, tutaj chciałem pojechać na wprost- omijając strumyki i szybciej dostać się do Iwlii, ale strażak miał groźną minę więc wzdycham i nura w teren. Luźne kamyki, strumyki, błoto i znów strumyki. Jedzie się super, Przed główną drogę 2 bociany przy drodze wzbijają się na mój widok- zrobiły na mnie wrażenie. Na głównej jazda na maksa ponad 40km/h ciągle mocno dokręcając i kuląc się. Gdzieś przed Iwlą widać już banery i strzałki w teren w prawo. Odpuszczam jakieś 300m wcześniej, na asfalcie napis "podjazd 2,5km". Teraz słabo idzie i grozi mi skurcz. Powoleńku w górę aż czuję że muszę stanąć. Tak więc znów postój na 2-3 minuty i powoli podjeżdżam. Z nogą nie jest za wesoło więc prowadzę. Gdy się wypłaszacza postanawiam ostrzej pojechać więc blat, mijam bufet nic nie biorąc,a pan ze Żbików krzyczy że jeszcze 1 km podjazdu. No to super, powoli wyjeżdżam, ale tam gdzie strumyki robią syfskie błoto przeskakuję. Dalej sam szczyt zdobywam jadąc:) no brawo. Zjazd gładki, z niewielkimi korzeniami i łagodnymi zawijasami. Rozjazd, ale chyba ktoś rozdarł taśmę, bo obie drogi są oznaczone:| jadę na wprost, ale coś mi nie daje spokoju i odrazu staję. Wjeżdżam w prawo i widać dalsze wstążki więc uff. Dalej fajne zjazdy z kilkoma pionowymi i tak do asfaltu, gdzie nawalam ponad 40 do mety. Udało się, jeszcze w mieście łydka 2 razy zapiekła, ale obyło się bez ataku:) Czuje żem ujechał niezłego high scora i rzeczywiście:)
Drużynowo też wileki sukces bo Zdobyliśmy aż ponad 1200 punktów i 13 miejsce!!! Wspaniała jazda to i wspaniały maraton:) Pewnie w Polańczyku też by mi poszło tak super. Do końca 3 edycje i we wszystkich pasuje wziąć udział by zmazać marne nieco ponad 300 punktów ze Strzyżowa.


Kategoria Starty



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentowanie jest wyłączone.