Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Mic z miasteczka . Mam przejechane 80147.50 kilometrów w tym 12146.60 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.40 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 476615 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Mic.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 32.00km
  • Teren 20.00km
  • Czas 01:27
  • VAVG 22.07km/h
  • VMAX 60.00km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Podjazdy 570m
  • Sprzęt aaa
  • Aktywność Jazda na rowerze

CK Wojnicz - Hobby :D

Niedziela, 10 lipca 2016 · dodano: 12.07.2016 | Komentarze 0

Miejsce 50/254 Kategoria HM2 8/34 Czas: 01:25:37 Strata +00:12:56 min
Ale jaja, no przekonali mnie do hobby. Taka męka dla ciała i sprzętu na mega no i te kryzysy.
Trochę nie wiedziałem jak to pojechać. Oglądając wykres postanowiłem spokojnie aż do bufetu na 17km a później na maksa. Przed startem pomyślałem, że nieco przycisnę już na pierwszym podjeździe na 6 km.
Okazało się że przejechanie hobby to łatwizna. Na jakąś porywającą trasę nie ma co liczyć, chociaż było całkiem ok. Za to można liczyć na mocną jazde bez oszczędzania i bezustanną rywalizację. A ja przecież uwielbiam pojechać jakieś odcinki na ile wlezie.

Początek spokojnie i w miarę z ludźmi z 5 sektora do którego mnie wpakowano. Mimo to na starcie obok gościa na karbonie z napędem 1x11 i prze hujowej kolarskiej czapeczce z beznadziejnie zadartym daszkiem odsłaniającym czoło !! :D:D stylówka na to chyba mówią... W mieście tylko nieco wyprzedzam, widząc jakichś nastolatków w trampkach na zwykłych rowerach.
Pierwsze małe wzniesienie i połykam kolejnych kilku, a na pierwszym prawdziwym podjeździe na 6 km w terenie - pamiętając że jadę na dystansie raczej familijnym niż sportowym, jedyne co potrafiłem wypowiedzieć na widok zdychających na pierwszej górce - O JEJKU !! :D:D:D xD no ja jebne :D Gdyby mi na mega tak stękali i redukowali biegi pod górę to bym ich sprzeklinał i wyśmiał :D hehe
Tutaj to już hurtowe wyprzedzanie całej grupki, ale i odpuszczam rozsądnie i z czasem wlekę się za kimś żeby nie zdechnąć po drodze. Przed szczytem już nie wytrzymuje i znów łykam. Łatwy zjazd terenem, asfalt i podjazd szutrówką... tutaj już jadą w miarę ok, ale znów kilku mijam.

Kolejny zjazd i zaraz potem znów podjazd i ja ciągle kogoś wyprzedzam. Bufet - tylko kubek wody jak inni i śmigamy w dół. Troche asfaltu, jakichś hujowych odcinków polami i ciągle wyprzedzam. Jedzie się kapitalnie- nie dlatego że wyprzedzam, tylko jadę zupełnie nieoszczędnie przy tym doskonale się bawiąc.

Tutaj na uwagę zasługuje lekki polny zjazd i jakieś płyty odpływowe ułożone w poprzek wystające kilka cm nad poziom.... no śmignąłem nad tym jak Małysz z progu. Zjazd asfaltem i dochodzę kolejnych, ale wg wykresu to już 20km i jest spodziewana mała zmarszczka wzięta na stojąco i już trochę odpoczywam czekając na ostatni kłopotliwy podjazd... okazał się lajtowy. Tylko początek techniczny wąwozem a dalej przez las leśną drogą wysypaną kamykami. Wyprzedzam i jadę z pewnym nastolatkiem z miejscowego teamu. Gadamy, jest spoko. Sporo asfaltów współpracujemy, no wychodzimy sobie na zmiane i ciśniemy powyżej 40km/h po prostych. Koleś może z 16 lat na jakimś przeciętnym góralu z dużymi kołami.

Ostatni odcinek wzdłuż autostrady z zakrętu wyprzedzam łukiem, ciśniemy obok siebie i on nagle mi odchodzi, chowam się za nim i po chwili widząc balony znów wystrzelam, ale nie mogę go pożreć. Nogi zaczynają słabnąć i na jakieś 100-200 metrów przed metą już nawet nie walczę. Koleś jest wielki :)





Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentowanie jest wyłączone.