Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Mic z miasteczka . Mam przejechane 79995.50 kilometrów w tym 12123.60 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.40 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 475715 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Mic.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 22.00km
  • Teren 20.00km
  • Czas 01:56
  • VAVG 11.38km/h
  • VMAX 45.00km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Podjazdy 500m
  • Sprzęt aaa
  • Aktywność Jazda na rowerze

Grand Prix Gminy Jedlicze- Długie

Sobota, 21 maja 2016 · dodano: 22.05.2016 | Komentarze 0

Pomyśleć że jeszcze kilka lat temu jechałbym na te zawody rowerem :D Jak kiedyś na maraton w Krośnie. Zawsze to lepsze wspomnienia hehe. Tylko ten bagaż zawsze trzeba jakiś wieść, co szczególnie w upale jest uciążliwe.
6x3,5km ... no masakra.
Start znacznie lepiej niż poprzednio ale i nie było takiej GÓÓÓRy na początek.
Początek fajnie gęsiego i gdy tylko zaczął się leśny singiel, trochę błotka i krótkie ścianki od razu przetasowania. Wyszło kto umie jeździć a kto pierdoli szosą ile wlezie.
Dziś nie odmówiłem sobie tej przyjemności i zjebałem ciecia na 29 - który zablokował mnie na jednej ze ścianek - zakopał się, a ja na objeździe jak i kolejnym okrążeniu podjeżdżałem to - Ta słynna przyczepność 29-tek kurwa nie?? :D:D
Mijam go, kolejne ścianki i dziwne 1,5 metrowe urwiska... no koszmar. Teraz podjazd/podejście łąką. Udaje się podjechać i minąć kolejnych dwóch.

Teraz zjazd jak z pucharu świata... albo i z najgorszego snu. MTB na oponach 2,1 to nie Fat-bike a przez śliską gline stromy zjazd to udręka. Początek przyjemną wijącą się ścieżką jak z jakiejś trasy DH z bandami gdzie można się rozpędzić, by ostatecznie odbić między drzewa w lewo. Tam długa stromizna z Korzeniami pośrodku:/ na wypłaszczeniu błotne bagno ciągnące się przez jakieś 4 metry, przez które trzeba utrzymać kierunek bo bezpośrednio za nim - 2 metrowa ścianka w dół z bezpośrednio po niej kolejnym tak samo bagiennym błotnym bagnem na 2 metry z kolejną ścianką tym razem w górę... ależ kombinacja. Jeśli całą zimę nie szlifowało się techniki w śniegu/błocie to trudno liczyć na szczęśliwe przejechanie tego.

Dalej nie lepiej. Po krótkim singlu w dół daje się rozpędzić, jednak teraz nawrót o jakieś 130* w lewo. Co w połączeniu z nachyleniem zbocza i śliską gliną sprawia że w poślizg wpaść trzeba :) Niby ok, ale praktycznie z marszu trzeba zrobić kolejny stromy podjazd.
Te pierwsze 1,5 km wysysało siły. Dalej nieco przyjemniej, choć uwaga - nie bez ścianek, dołów, uskoków i śliskich nawrotów... no rewelacja i koszmar zarazem. Strumyki pokonuje się po leżących paletach. Większe doły i bagniska po ułożonych patykach.
Końcówka trasy to długi zjazd wykoszoną łąką, czyli to czego nie nawiedzę, ale duże koło bardzo tutaj pomaga, podobnie jak i na wszystkich wcześniejszych przeszkodach.

Dobra koniec, najtrudniejsza trasa jaką w życiu jechałem.
Drugie okrążenie poszło spoko, jednak koleś z Axela którego fajnie się goniło uciekł mi na tyle że kompletnie znikł mi z oczu :(((
Trzecie okrążenie to już jazda na tzw. ZOOOMBiE. Kompletne wyprucie flaków, odruch wymiotny itd. Co zdołałem podjechać którąś ze ścianek to na wypłaszczeniu nie jestem w stanie wrzucić cięższego biegu. No i wpadły 4 duble... 10 km ujechałem i aż 4ech :(
Gdy na wypłaszczeniu jestem w stanie jechać jedynie z 1/1, w głowie się kręci, a na zjeździe nie sposób utrzymać ścieżki... schodzę z trasy... :/
Odpadam





Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentowanie jest wyłączone.