Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Mic z miasteczka . Mam przejechane 79995.50 kilometrów w tym 12123.60 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.40 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 475715 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Mic.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 35.00km
  • Teren 20.00km
  • Czas 02:41
  • VAVG 13.04km/h
  • VMAX 52.00km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Sprzęt Unibike Evolution
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Najgorszy maraton w życiu - III Zawody MTB Dukla w Wietrznie

Sobota, 26 kwietnia 2014 · dodano: 26.04.2014 | Komentarze 3

Startując z nadzieją na wynik, a kończąc z niczym:/ Ależ kolarstwo się rozwija, technika pędzi naprzód, a każdego roku większość uczestników jest lepsza i lepsza, coraz to nowe odżywki, sposoby treningu, no i te rowery... nie takie jak mój, o którym można powiedzieć że już jest z minionej epoki... sprzed 4 lat :/

Na tej samej trasie w październiku ubiegłego roku byłem: Miejsce Open 49/86 Kategoria: Mężczyźni 17-29 lat 21/32
Czas 01:55:02 Strata +00:31:22

Dziś niestety trasa bardzo mokra i porównanie mojej jazdy z ubiegłorocznym startem poza stwierdzeniem, że szału nie ma, jest niemożliwe. Byłem: Miejsce Open 96/125 (+aż 17 osób nie ukończyło) Kategoria: Mężczyźni 17-29 lat 32/35
Czas 02:34:19 Strata +00:58:27

Więc wzrost liczby uczestników jest znaczny, nowych wypasionych 29erów też...
No i przegrałem z 2 dziewczynami :| :(

Dystans 30km. Średnia 13km/h

Start z 4 linii, sporo osób mnie mija, jednak idzie dobrze, i pod koniec pierwszego podjazdu wciąż widzę czołówkę, no ale zaczyna się teren i miejscami lekki korek. Na pierwszym zjeździe wąska ścieżka, śliskie błoto, mijają mnie 2 osoby, ja coś tam podpieram, na leśnej ścieżce okazuje się że odbijamy na lekki garb w lewo, inni zasłaniali, zaskoczyło mnie to, szerokim łukiem, nie zredukowałem i narasta frustracja- mijają kolejne osoby, szacuję że już będę z 40, albo i poniżej 50tego miejsca open. Dalsza cześć trasy to ekstremalne zjazdy po błotnej mazi, jadę jako tako, przede mną Łoszu:|, mijam ze 2 osoby które grzęzną i tak powoli się zsuwam, ryzyko spore, mimo ostrożnej jazdy, pod koniec zjazdu już mam psychicznie dość błota, z 10 osób mi odjeżdża, pojawia się głęboka rynna więc sprowadzam, na dole mija mnie T. Rudnicki mówiąc nie jest źle, jest tragicznie, ehh ten to wie jak osłabić morale rywali. Próbuję go gonić, ale nic z tego, postanawiam jechać kadencyjnie, popijając, gdy wpadamy do muzeum, na asfalcie fajnie mi się ciśnie, ale już nie jadę z koksami, wkoło mnie pojawiają się zwyczajni bikerzy, za muzeum, dogadania mnie M. Budzyńska z jakąś koleżanką, jedziemy razem, 4 hopy sprowadzając z 3-ciej ze względu na wystające korzenie. Po hopach zaczynam jechać siłowo szybko im odskakując. Daleko nie odjechałem, pojawia mi się psychiczna ściana, prąd zostaje odcięty, a ja siadam przy trasie... :/ Jem banana, pije i powoli próbuję jechać, dojeżdża kilka osób, i odjeżdża, a ja się potwornie męczę i tak aż do zakończenia 1/3 trasy i przejazdu przez metę, na asfalcie cisnę i przez metę przejeżdżam jak burza, na płytach pod kościołem coś blokuje mi napęd i zeskakuję, ludzie krzyczą że urwał łańcuch, ale wszystko ok, więc jazda. Mam lepszy okres, mijam, zjazd schodami, jakiś mostek...

...krótkie podjazdy z blata, dłuższy asfaltem również, mijam, teraz podjazd polną na bufet, leciutko by odsapnąć, pytam ile temu była tu czołówka - 15, 20 min, ale później, pomylili trasę, no i dobra, strata będzie mniejsza, za bufetem jedzie mi się super, podjazd z blata więc się nieco grzeje, pomyślałem że skoro nalali mi cały bidon, to mogę nieco wylać schładzając mięśnie nóg. Dalej trasa bardzo różnorodna, więc trudno mi przypomnieć co się działo, na pewno sytuacja w stawce się unormowała i już jechało się raczej samemu, czasem tylko ktoś mnie mijał, ehh, słabo się jechało, ale już tak mam gdy jest parno. Przedni IRC czynił cuda, ratując mnie, gdy już łapałem poślizg, to pomagał utrzymać się. Niestety na tył dałem Schwable Smart Sam, a wiadome jaki tam jest bieżnik:/ na szczycie zbity i płaski, a klocki boczne w nim nie występują w cale. Każda lekka leśna stromizna powodowała boksowanie koła, to frustrowało i pewnie ze 3 km musiałem pokonać z buta.
Od 20 km napęd już mam dość, zaczyna jęczeć z każdym km głośniej, szczególnie po strumyku, gdy dostał wody. Teraz łąkami z jakimiś dwoma słabszymi gośćmi na super nowych rowerach, na jednym z skrzyżowań grupa miejscowych dupków nabija się, tamtych dwóch mi odjeżdża a oni do mnie- goń ich, i popis hamstwa, no ale pomału goniłem, jeden z nich w dzinsach i pedziowatej bluzie z kapturem ruszył za nami na rozjebanym pedorowerku, od razu słyszałem jęk jego 20lat temu oliwionego łańcucha- spodziewałem się zaczepek, ale ten wyrwał się przed nas... chcąc zaimponować znajomym strażakom jak nas objeżdża? Jak mu siadłem na koło to holował mnie przez 0,5 km;D bałem się tylko żeby nagle nie przyhamował, ale zobaczyłem że ma całkiem rozpięte breaki więc spoko.

Przed podjazdem na wiatraki już miał dość, więc akurat wpadam na szutrową drogę rozpędzony, nad głową szum wiatraków a ja fajnie cisnę, szkoda że wcześniej nie jechało się tak fajnie. Do mety już w miare spoko, ale na mecie 0 radości ze startu...


Kategoria Starty



Komentarze
Petroslavrz
| 09:49 piątek, 13 czerwca 2014 | linkuj Nieudane starty muszą się zdarzyć. W ten sam dzień, bo również 26 kwietnia zaliczyłem totalną porażkę na Ultramaratonie w Szczawnicy. Najczęściej dzieje się tak gdy "wyżej srasz niż głowę masz" - mówię tu o swoim przypadku, sądziłem, że zniszczę konkurencję, zniszczyłem siebie. Do dziś po tym nie wydobrzałem, organizm dostał po dupie. Na zawodach trzeba mierzyć siły na zamiary, być skoncentrowanym na trasie, na tym by zrobić coś jak najlepiej, a nie na wyniku. Suplementacja jest przereklamowana - racjonalna zdrowa dieta wystarczy. Po ostatnich niepowodzeniach zmieniłem dietę, ograniczyłem cukier, więcej owoców, warzyw, orzechy, mniej mięsa, więcej ryb (to był dla mnie problem bo właściwie mięso jadłem non-stop) więcej posiłków w ciągu dnia, uzupełnianie wody. Proste w sumie sprawy. Spróbuj zapewniam będą efekty. Z suplementów jeśli już to w zupełności wystarczą kwasy Omega-3 i w przypadku takich dyscyplin jak bieganie czy rower coś na stawy.

Głowa do góry. Masz potencjał, za którymś razem się uda. Znajdź kolejny cel. Cel pomaga.

Z wypasionymi rowerami to prawda, potwierdzam, ale widziałem też zawodników w czołówce zawodów MTB na ciężkich rowerach bez amortyzatora.

Aha i nie da się walczyć w każdych zawodach. Nawet najlepsi sportowcy szykują formę na 2-3 najważniejsze starty w roku, czasem na 1 na kilka lat.
Tobol23
| 09:41 niedziela, 27 kwietnia 2014 | linkuj http://petroslavrz.bikestats.pl/1129307,VII-Polmaraton-Rzeszowski-debiut-bardzo-udany-lecz-moglo-byc-lepiej.html

Poczytaj i bierz przykład właściwego podejścia do zawodów.
Tobol23
| 09:31 niedziela, 27 kwietnia 2014 | linkuj Michał więcej optymizmu, zawody do nie niedzielna wycieczka. Tam wylewa się hektolitry potu, a mięśnie mają boleć. Bo błoto, bo górka, bo tchu brakuje, bo się śmieją, bo gorszy rower....
Trenujesz, plany wyrabiasz, ale nad motywacją nie pracujesz.
Podejście zmienia czasem punkt widzenia. Ważne, że "pierwsze koty za płoty", zawody ukończone bez kontuzji i sprzęt cały. Tu nie ma tak, że po pierwszym sezonie przemyślanego i ostrego trenowania będziesz jechał w czołówce. Niektórym lata zajęło, żeby dojść na taki poziom. Wg. mnie zrobiłeś milowy krok i ciągle się będziesz rozwijał, ale masz za niską samoocenę i to Ci będzie przeszkadzało.
Jeszcze raz życzę więcej optymizmu i wytrwałości, no i gratulacje z ukończonego wyścigu.
Komentowanie jest wyłączone.