Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Mic z miasteczka . Mam przejechane 79995.50 kilometrów w tym 12123.60 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.40 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 475715 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Mic.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 62.00km
  • Teren 35.00km
  • Czas 03:51
  • VAVG 16.10km/h
  • VMAX 64.00km/h
  • Temperatura 9.0°C
  • Sprzęt Unibike Evolution
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

MTB Boguchwała 2013

Niedziela, 22 września 2013 · dodano: 22.09.2013 | Komentarze 2

Miejsce: 52. Numer: 73 Kategoria: M2 26 Czas 2:07:35 Strata +35,11min
Średnia prędkość = 18km/h:) Dystans 38km
http://www.bikemap.net/pl/route/2288897-iii-wyscig-boguchwala-tour-mega/#/z12/49.96623,21.86176/google_hybrid

Na start w Niechobrzu asfaltem 12 km. Porządna rozgrzewka, ale do startu jeszcze trochę no i marzłem. Początek z pętlą po stadionie i start honorowy w super Towarzystwie. Po płaskim szukam tunelu za Tomkiem R., Lukaszem G. i za Łukaszem T. Pierwszy podjazd, a właściwie pierwszą stromiznę przed terenem miałem drobnić z młynka, ale jeśli zejdę z blata to wszyscy których zależało mi utrzymać - uciekną, no i podjechałem. Na wypłaszczeniu terenem oszczędnie, trzymając się Łukasza G. i Włochatego. Ostatnia stromizna przed szczytem już odpuszczam wrzucając na 1 i powolutku na szczyt, mimo to udaje mi się objechać M. Bielenia:), przed lasem wyprzedza mnie T. Rudnicki i za nim jedziemy gęsiego na Grocho, ja ostatni- czyli komfortowo tak jak lubię. Ponad 30km/h i w tym samym miejscu co wczoraj tylni hamulec zaczyna wyć :| no masakra, ale ignoruje to, chyba unoszę tylne koło uderzając o podłoże i ryk ustaje, ale co chwilę się odzywał. T. Rudnicki krzyczy żeby jechać, bo chłopaki faktycznie blokują. Teraz rozjazd, wszyscy w lewo przez kałużę a ja postanawiam szarpnąć ścieżką z prawej w nadziei że uda się wszystkich objechać. Nierówno, staję, spoglądam w lewo i jest dobrze, wyprzedziłem i Rudnickiego i Włochatego, ale przed połączeniem tras wysypane kamienie utrudniają mi powrót na trasę i ostatecznie wyjeżdżam na tej pozycji na której byłem:]

Teraz w stronę Lutoryża, długi zjazd po kamykach, wyprzedza mnie jeszcze "ktoś" ktoś kto nie bardzo umie zmieniać biegi, bo na pierwszej ściance wykłada się pozostając na 2/6 albo i 3/6, no co za cioł. Schodzi i ja też muszę zejść, obiegam go. Teraz nowy dla mnie odcinek... fajnie trafiony przejazd, mam nadzieję że później jeszcze go odnajdę, lasem nieco pod górę wśród wysokich traw. Zbliżam się znacznie do włochatego ale zaczynają się koleiny i trudno mi się w nich zmieścić. Sporo prowadzę, a Włochaty i Łukasz uciekają. Tak wyprzedzają obie siostry Skalniak, Bieleń, Boguś i ktoś tam jeszcze. Pod kapliczką na szczycie wyprzedzam ich oprócz Ani, a przed technicznym zjazdem piłuje mocno by objechać po zewnętrznej Bogdana co się udaje, słabo u niego z techniką więc dobra moja. Początek zjazdu i nie udaje mi się trafić w skrót by objechać między drzewami kałuże, więc mozolnie omijam je ścieżką. Dalszy zjazd to ciągłe zbliżanie się do Ani. Za powalonym drzewem jestem tuż za nią i ostrzegam przed błotem na dole. Posłuchała i powoli posuwa się naprzód odpychając jedną nogą. Widzę że strumyk niedaleko a ona pewnie będzie się obawiać go przejechać, no to szarpię z błota, ale zapadam się, podpieram lewą i zamiast objechać ją z prawej zaliczamy zwarcie bark w bark:D Wszystko kręci Wilczek;D Po kraksie puszczam ją przodem, blokuje mnie na wyjeździe, a na asfalcie szybko jej odjeżdżam. Teraz stromy podjazd asfaltem na Grabieńską, po kilku metrach od razu zrzucam na 1. Ania mnie objeżdża ehh;P na szczycie po płaskim mijam ją od razu, oooostro zjechane asfaltowe serpentyny - muszę to dopisać - na maksa, jeszcze jakieś dzieciaki na poboczu, dalej jacyś ludzie ehh, to musiało na nich zrobić wrażenie i gdy zaczyna się teren zaczynam nieco zwalniać próbując odpocząć. Niepewnie przez mostek, zrzucam na młynek i pierwsza ścianka, kolejna z korzeniami tak jak wczoraj się jej nauczyłem z lewej, wpadam tylnym kołem w doła ale udaje się wyjechać. Teraz widzę jak chłopaki przede mną ustawiają się przed jednym z większych podjazdów dziś, koleś podjeżdża cały startując z miejsca całość dając na maksa;D na szczycie za to zrobili sobie odpoczynek;D Ja to z buta, no i objeżdża mnie Ania oooo rany ale moc. Do szczytu coraz mniej stromo więc wkrótce mijam ja już ostatni raz i uciekam dając mocno. Spotykam jakiegoś grzybiarza z wieeelką torbę pełną grzybów, jest okazja pożartować i jakoś tak świetnie się czuję:) Gdy w Jaśle na 35 km zagadał mnie jakiś koleś z Dukli, że czyta mojego bloga i by zaprosić na zawody u nich 5.X w Wietrznie, no i przedstawił się, no ale nie zapamiętałem. Jeśli to czyta to pozdrawiam;)
Jest ok 18-tego kilometra i od tego miejsca zaczynam jeszcze nieświadomie, ale jechać na całego!!! Teraz w lewo i zjazd główną trasą biegnącą przez Grochowiczną. Sporo luźnych kamyków, na liczniku 50km/h a ja jeszcze pokazuję "ok" do fotografa;D
Na najbliższej polanie w lewo i zaczyna się ten nowy odcinek przez "martwy las". Wczoraj wszystkie 3 przejazdy przez koleiny podpierałem a dziś te techniczne smaczki bez podpórki ! hurra, ależ satysfakcja. Teraz zdradliwy zjazd ubiegłorocznym podjazdem. Zdradliwy bo im niżej tym mokrzej, na początku puszczam bez hamulców, ale szybko się opamiętuję i znacznie zwalniam. Na dole jazda po płytach. Gdyby ktoś nie wiedział to mógłby się wpakować na prawy pas który dalej jest zarośnięty. Daję na lewy i zastanawiam się jak bardzo angażować się w ostatni podjazd w tym lesie. Wypijam wszystko co w bidonie i trzymam blata. Idzie dobrze, później idzie bardzo dobrze, aż w końcu sobie myślę - jestem w formie:) terenowy podjazd, a ja na 2/4 i przekraczam 20km/h !! :) haa mijam dwóch gości wspierając ich nieco i pruje w pedała ile tylko mogę. Teraz lekki zjazd na asfalt Czudec-Niechobrz. Jazda ponad 30km/h sporo nierówności i kałuż - które przeskakuję:) widząc otwarty szlaban cisnę ile się da i na asfalt na jednym kole ehh:) na asfalcie na stojąco w teren na bufet. Spokojnie trzymam bidon, dziewczyna wlewa mi 2 kubki wody, jem banana i ruszam. Cisnę ile się da szeroką szutrówą. Przeszkadza silny wiatr, ale Łukasz G. na horyzoncie to wystarczająca pokusa by nie odpuszczać. Świetnie zjechany zjazd na wyciąg - sporo korzeni ehh no zjazd jak z BAJKI o MTB i napalonych krasnoludkach na ich zajebistych fullach! Przed ostatnim zjazdem wąwozem staję dęba, wyrzuciło mnie zbytnio w prawo a tam koleina na całe koło, gdyby nie rewelacyjna siła hamowania przedniego hydraulika to na pewno bym tam wpadł, a tak o mało co nie przeleciałem przez kierownicę. Przeklinam, fotograf przyznaje racje że trudne miejsce, śmiejemy i jadę dalej. Łukasz całkiem blisko, przejeżdżam przez pierwszy strumień ale drugi to już konkretna koleina. Skaczę zamaczając buta i wrzucając z pluskiem tylne koło w wodę. Kolejny strumień z tymi dwiema cholernymi deskami, przez który gdy chce się przejechać to w szparę między nimi wpadają koła. Odrazu przebiegam, dalej jeszcze jeden strumień i ciągle podbiegam pod stację wyciągu. Zamiast za Łukaszem G. ścinam zakręt tak samo jak rok temu - wskakując na werandę i przepraszam dziewczyny podające wodę, bo coś nie bardzo chciały się odsunąć. Za nimi bardzo stromo więc idę bezpośrednio za nim. Tak stromo że potwornie naciągam łydki. Czuję jak pieką, a stok wydaje się stromszy i dłuższy niż w poprzednich latach. Na szczycie już 3-cia kontrola numerów - wow, na CK w Jaśle na 80-ciu km były tylko 2 pomiary czasu, z czego przejeżdżało się dwukrotnie przez ten sam;p a trasa kompletnie nie obstawiona, niekontrolowana i niezabezpieczona, przez co znający teren znacznie skrócili łuk za Liwoczem... no ale huj, kto oszukał ten oszukał- Prucek ma przejebane organizacyjnie i w ogóle nie wiem po co to robi, przerzucił by się na organizowanie porządnego XC zamiast chujowych maratonów. Brać kasę za coś, czego nie jest się w stanie spełnić, a tu proszę - taka Boguchwała, ich 3-ecie organizowane zawody i każde perfekcyjnie udane. Trasa idealnie obstawiona tak, że żaden oszust się nie prześliźnie:p i nie ma że się nie da gdzieś kogoś wysłać. Wielu fotografów, TVP na mecie, zajebiste nagrody finansowe i losowe, muzyka to najnowsze największe znane i taneczne hity wprowadzające genialną atmosferę w biurze zawodów.... a wpisowe 2 razy mniejsze !!!! kurrrwa no!
Teraz zjazd na kamienisty mostek, przejazd przez pole pokrzyw i podjazd laskiem na Wielki Las, ale przeczuwam skurcz prawej łydki. Żegnam się z Łukaszem i mam 2-min postój na rozluźnienie mięśni nóg, naciągam. Mija mnie dwóch gości i powoli ruszam. Nie jest dobrze:/ no to se przeholowałem. Kolejny postój opierając się o drzewo nie wypinając spd masuję łydkę. 30 sekund zmarnowane, zbliża się jakiś gościu na wypasionym Scott-cie ruszam przed nim, ale na wypłaszczeniu za lasem wyprzedza mnie. Ucieka 10 metrów, ale przegapia zjazd przed "Wielkim Lasem" w prawo - oooo jakiś nowy odcinek. Wjeżdżam tuż przed nim. Zjazd z wykrzyknikami, dosyć się go obawiałem i jechałem ostrożnie, kolejny już bez wykrzykników więc puszczam hamulce, bezpośrednio na dole zaczyna się spora stromizna. Rzucam się na nią, ale szybko schodzę. Koleś za mną ma stratę kilkunastu metrów. Idziemy w tym samym tempie. Teraz płasko przez las i jadę na maksa 2/5- uznając że symptomy skurczowe ustały. Ostro w prawo i podjazd na 2/4 stojąc, łąka i dochodzę do kolesia jadącego w spodenkach, a Scott zostaje daleko z tyłu.
Wyjeżdżamy na asfalt w lewo i poznaję że to ten w stronę Woli Zgłobieńskiej z boiskiem przy drodze. Tak więc tegoroczna trasa fantastycznie opiera się na ubiegłorocznej minimalizując ilość asfaltu w Woli Zgłobieńskiej, łącząc terenowy przejazd przez las od Wielkiego Lasu do Woli Zgłobieńskiej - no wspaniale. Szybko w teren w prawo i ciągle zbliżam się do kolesia w krótkich spodenkach. Na zakrętach 90* między polami mijam go i ostro zjeżdżam do asfaltu tak jak rok temu. Średnio asfaltem po płaskim szykując się na ostatni podjazd zawodów w stronę krzyża w Niechobrzu. "Trzymałem kierownicę w okolicach mostka i dawałem co tylko mogłem;D" Za stodołami zaczyna się stromo, idę i dochodzi mnie kolo w spodenkach. Mija mnie i po łące już on idzie a ja jadę, no ale tempo jazdy tylko nieco szybsze od jego chodu więc żartuję - wiedziałeś że będzie ciepło;D? Trochę się gotowałem przez długie rękawiczki, koszulkę termoaktywną, rowerową i dosyć ocieploną bluzę rowerową. Na szczyt widząc przed sobą Łukasza G. - hurrra, mimo skurczu mam szansę pokonać go. Przed szczytem na asfalt w lewo i pora na zjazd do mety czerwonym szlakiem rowerowym Gminy Boguchwała. Cały zjazd to chyba 3 km, które jechałem przez 95% trasy na 100% dosłownie wypluwając flaki. Jednak do Łukasza i jeszcze jakiegoś kolesia nie zbliżyłem się nawet o metr. Nie ustępowałem i ciągle prułem między 30 a 50km na godzinę. Kapliczka i stromiej w dół, to znak że wkrótce zacznie się asfalt i stadion o rzut beretem. Jazda ile wlezie i w końcu są efekty pościgu, dystans zmniejszył się o jakąś 1/3. Na asfalcie Łukasz gubi rywala, po prawej stadion, pierwszy zakręt w prawo biorę bez hamulców znacznie sprawniej niż gość przede mną, ale tracę jakieś 15 m, ostatni zakręt w prawo w bramę stadionu i jestem niecałe 10 m za gościem, tutaj po lewej ustawiona wstążka już na kostce biegnie przez całą bieżnię, jednak mi się coś uwidziało, że do mety będzie w lewo i już na kostce muszę zacząć ostateczny finisz. Uślizg tylnym kołem, niezręczny balans i wpadam na bieżnię z kiepską prędkością, gościu ucieka a ja ruszam na stojąco, przeciwległa mecie prosta cisnę, ale zaczynam puchnąc, czuję się jak zwiędłe warzywo, strata 15-20 metrów, ostatni wiraż, a gościu coś nie przyśpiesza, wręcz przeciwnie jakby słabł, ja już jak bym odpuścił, ale co mi tam, próbuję się zerwać, resztki nikłych sił na pedały, biorę lepiej zakręt po wewnętrznej, gość wyjeżdża z niego, ja akurat chwilę przejeżdżam za nim łapiąc się tunelu przez jedną sekundę, wyrzuca mnie na zewnętrzną i sprawnie mijam go wpadając na metą ponad 30km/h.

Ależ radość, gdybym na ostatnim zakręcie się nie zebrał to cały wyścig mógłby się okazać niedosytem, a tak- przynajmniej teraz wiem, że dzięki tym wszystkim zimowym treningom, na mecie byłem choćby te 5 sekund wcześniej i te 5 sekund pozwoliło mi zając jedną pozycję wyżej. Tak więc, ze względu na moją słabo matematyczną wiedzę równania nie ułożę, ale wyglądało by ono z grubsza tak: choćby 100 godzin treningowych w zimie, da czas lepszy na zawodach o 5 sekund;) ojj no może i więcej, ale warto przepracować każdą jedną godzinę zimą, by latem móc tak kogoś objechać:0 !!

http://www.sstlubcza.com/index.php/mtb-boguchwaa/aktualnoci/595-michal-ziulek-triumfatorem-iii-wyscigu-mtb-boguchwala relacja z zawodów

http://www.sstlubcza.com/index.php/mtb-boguchwaa/wyniki/596-wyniki wyniki

Podsumowanie... sezonu? Wnioski po tych zawodach??
1. Na pewno takie, iż przekonałem się, że Cyklokarpaty są naprawdę bez sensu i organizowane po to by zbić kasę... wcześniej bardzo mi zależało by robić im reklamę, choćby jeżdżąc ze starym numerkiem za szybą auta, zachęcać znajomych do udziału itp...
2. Koniec z GIGA - każda końcówka podjazdu odpuszczając by zachować siły na jazdę po prostej... no i co to za jazda, gdy ciągle szuka się okazji do odpoczynku i by nie pocisnąć za mocno. Gdy dystans ma ok 70 km, a ja go pojadę w miarę mocno jedynie przez 10-20km to reszta dystansu jest dosyć flustrująca. O Gigantycznym zmęczeniu na mecie nie wspominając. Dziś na średnim dystansie też się ekstra ujechałem, czerpiąc fenomenalną radość z ostrej jazdy przez większość dystansu.
3. Nie pamiętam
4. Może by tak przyszły sezon oprzeć na różnych lokalnych imprezach, a w CK wystartować tylko czasem, raz na Hobby, raz na Mega i ze 2 na GIGA jadąc na jaja. No i kolejna kwestia - czy jest sens jeździć na tak drogim amortyzatorze, drogich klockach hamulcowych i ogólnie- awaryjnych hamulcach. Może pora kupić rower z prawdziwego zdarzenia, aczkolwiek- 20letni;P i robić to co kocham dla fanu, udowodniając to jeżdżąc retro bikiem.


Najlepsze imprezy rowerowe spośród 12-tu na których byłem w tym roku?
1. XC Strzyżów 2013 - zdecydowany nr 1 !! 100% Technicznej trasy i fenomenalna organizacja. Można się było poczuć jak na zawodach rangi mistrzowskiej.
2. MTB Boguchwała 2013 - wiadome - całość
3. II Łańcucki Maraton MTB - wszystko przyzwoicie
4. CK Dukla Edycja 7 GIGA - świetny teren i najlepiej zorganizowane spośród CK
4. CK Strzyżów Edycja 4 GIGA - świetny teren i organizacja, ale podejście wąwozem
5. CK Jasło Edycja 10 GIGA - tylko za świetny teren
Ostatnie miejsce - CK Wierchomla Edycja 9 GIGA - teren kapitalny, genialny i wery pro, ale tak skopana impreza że jak to mówiły niegdyś moje dziewczyny "żal"
http://www.bikemap.net/pl/route/2288897-iii-wyscig-boguchwala-tour-mega/#/z12/49.96623,21.86176/google_hybrid


Kategoria Starty



Komentarze
Mic
| 10:27 wtorek, 24 września 2013 | linkuj Ale ja przecież nie żałuję tego "szarpnięcia" tylko żeby więcej osób na moim poziomie tam jeździło, a tak to nie ma sensu.
kundello21
| 08:13 wtorek, 24 września 2013 | linkuj Jak Ty to wszystko spamiętałeś...
Cyklo nie jest złe, tylko wypadałoby obniżyć wpisowe o połowe, dać ludziom coś do jedzenia i lepiej obstawić trasę ;)
Nie składaj retro roweru, tylko kup nowe hample. Reszta przecież jest ok. Amortyzator musi być.
Szarpnięcie się na giga, faktycznie nie miało sensu. Mówiłem Ci :)
Komentowanie jest wyłączone.